Donna:
Od wczoraj myślałam trochę o Slashu, nawet chyba więcej niż
powinnam, ale.. To jest silniejsze ode mnie. Naprawdę. Skoro poznało się kogoś
nowego, spodobał Ci się, był miły, towarzyski, dusza towarzystwa..to chyba nic
nad zwyczajnego, że teraz o nim myślę. Może ja jedynie sobie to w taki sposób
tłumaczę? Niemożliwe, żebym się zakochała, przecież miłość od pierwszego
wejrzenia nie istnieje, bynajmniej ja w nią nie wierzę.
Okazał się całkowicie inny niż sobie go kiedyś wyobrażałam, przy
każdej możliwej okazji to robiłam. A coraz namiętniej gdy okazało się, że Marta
zna Axla, a ja.. Tak czułam, że mogę go poznać. Niestety u Marty potoczyło się
trochę inaczej niż zakładałam. Chciałabym, żeby ten cholerny drań coś zrobił,
boje się o nią, od koncertu w barze.. Jest gorzej niż było. Nie sądziłam, że
kiedyś dojdzie do tego, ale tak jest. Boje się, naprawdę się o nią boje.
Czułam, że muszę porozmawiać z Martą, o Slashu, o moim wczorajszym
spotkaniu z nim. Nie była moją matką, czy kimś kogo musiałam informować o tym
co robię, czy prosić o pozwolenie.. ale czułam wewnętrznie, że postępuje nie
fair, mimo.. Mimo, że spotkałam się z nim, raz jedyny.
Weszłam po kilkukrotnym zapukaniu do drzwi jej pokoju, siedziała
na balkonie, z kotem na kolanach, głaskała go jak zahipnotyzowana, jednak
słodkiej kuleczce to nie przeszkadzało, był nad wyraz zadowolony takimi
pieszczotami od strony swojej nowej pani.
- Marta.. możemy pogadać? - szepce stojąc już obok niej,
przesunęła się w bok, pokazując tym samym, że mogę siąść obok niej na progu.
- O czym? - pyta, jakby wyrwana z głębokiego namyślenia. Jej głos
drży, ochrypła, pewnie znów płakała, nie wiem bo pochyla się nad kotem, by
pocałować go w głowę.
- Wczoraj.. - zaczynam niepewnie, chce spojrzeć jej w twarz,
jednak bez skutku.
- Wczoraj?
- Eh.. Slash tu był, widziałaś z resztą, prawda?
- Widziałam.
- Nie chciałam, abyś go widziała, znaczy.. przepraszam, że z nim
byłam, pewnie nie było Ci miło widząc go w swoim domu, co? - idzie jak krew z
nosa, ale mam nadzieję, że dam radę coś składnie pozbierać.
- Nie obchodzi mnie to.
- Marta, naprawdę?
- Tak. - odchrząkuje, ledwo zrozumiałam jej odpowiedź. Widzę, że
kłamie, nie było jej to takie obojętne, czy nieważne zupełnie. Żałuję trochę.
- Mi możesz powiedzieć, pewnie i tak już się nie spotkamy, nie
wiadomo ile tutaj siedzieć nie będą.
- Naprawdę mam to gdzie..gdzieś. - teraz się zdradziła, złamany
głos świadczył o jednym próbowała być twarda.. Ale nie wychodziło.
- Przepraszam Cię, dałam mu adres, bo sądziłam, że..
- Wiem co sądziłaś, też sądziłam, że będzie dobrze, a jest jak
jest, dlatego chcę zostać sama. - słowa mówiły jedno, a o czym myślała? Sądzę,
że wcale nie chciała być sama, ja bym przynajmniej sama być nie chciała.
- Nie chcę iść.
- Ale ja chcę zostać sama.
- Na pewno? - pytam niepewnie, jednak podnoszę się z progu,
wchodząc do pokoju.
- Tak, jestem pewna. - mruknęła, by pozbyć się mnie jak
najszybciej.
Nie byłam co do tego taka przekonana, czułam, że powinnam zostać,
ale wiem jaka Marta bywała, mogła się zdenerwować i wyskoczyć nawet z
pięściami, wygrażać się. Nie to, że się boje, ale na co jej to, mnie z resztą
też.
Wróciłam do siebie do pokoju, siadłam na łóżku i samej mnie
chciało się płakać. Zabiłabym tego Rosa jakbym mogła, dalej nie wiem co się
działo gdy spotkali się wtedy po koncercie, nie chciała powiedzieć, ale jedno
wiem na pewno! Nie było to nic przyjemnego, a dokładniej.. sama nie wiem..
właśnie, nie wiem nawet jak jej pomóc, nienawidzę czuć się tak bezradna. Marta
jest moją przyjaciółką, a ja.. nawet nie potrafię jej pomóc.
Gdy tak myślę nad tym dłużej to wydaje mi się, że nie mogę
przestać spotykać się ze Slashem, mimo tego, że przecież i tak szansy u niego
nie mam. No chyba, ze na zaliczenie. Nawet jeśli nie na to, to i tak niedługo
wraca, i nigdy więcej go nie zobaczę.
Jak myślisz Donno, co Marta czuła gdy widziała, że siedzisz w
waszym domu z najlepszym przyjacielem faceta, który przewrócił jej życie do
góry nogami, spopielił serce i zabrał cały sens życia? - Pytam sama siebie, czy
dokładniej moje alter ego, pyta mnie.
Nie wiem kurwa, źle, bardzo źle, niesamowicie źle. Kurwa skąd mam
wiedzieć. - odpowiadam mu. To nienormalne, że gadam sama ze sobą w myślach.
Naprawdę dzieje się ze mną coś niedobrego.
Może tak, sprawy Marty i Axla na bok, bądźmy lekko egoistyczni.
Dlaczego mam nie spotykać się ze Slashem, który i tak niedługo zniknie z mojego
życia tak szybko jak szybko się pojawił.
Nie! Chodzi mi o inne powody, niż Marta! - znów to robię, krzyczę
na swoje drugie oblicze w myślach. Niby.. nie ma ku temu żadnych przeciw
skazań. Mimo, że jest to bardzo niebezpieczne, cienki lód, beczka prochu.
Jednak.. dlaczego nie? Mówił, że jadą w piątek, dziś jest niedziela, nie wiem..
kurwa nie mogę przestać myśleć o Marcie.
Bycie egoistką mi nie wychodzi. Ale zaraz.. to wcale nie musi być
egoizm. Można nazwać to całkowicie inaczej. Czasem chyba trzeba pomyśleć o
sobie, o swoich przyjemnościach, a nie wiecznie martwić się o wszystkich innych
ludzi na świecie.
Idę się z nim spotkać, gadaliśmy chwilę przez telefon, umówiłam
się, dlaczego mam rezygnować?!
Kazał mi przyjść tym razem do siebie, o ile pokoju hotelowemu
można przyczepić taką etykietkę, jednak nie mam zamiaru za długo się nad tym
zastanawiać. Taksówką dojechałam tam dość szybko, zapłaciłam kierowcy,
wysiadłam, kierując się już prosto do obrotowych drzwi. Zapytałam w recepcji na
którym piętrze znajduje się numer 77. Po uzyskaniu odpowiedzi posnułam się do
windy, dojechałam na 7 piętro, by za chwilę iść korytarzem, ciemnym dość, kurwa
nie mogą nawet zapalić jebanych świateł? Idę na koniec korytarza, widzę
jakiegoś mężczyznę, Slash? Podchodzę bliżej, to nie on, to jest.. Duff, tak,
on, w końcu jest o głowę wyższy, mijam go, czytając na drzwiach poszczególne
numery. Po chwili odnajduję pokój, jednak nie wchodzę do niego, to znów ten
dryblas, staje mi na drodze.
- Do Slasha? - pyta, muszę się spowiadać? Sama nie wiem.
- No. - odpowiadam dość niegrzecznie, od niechcenia.
- Koleżanka?
- Przepuścisz mnie? - nie lubię rozmów, które nie mają
najmniejszego sensu, przecież ona do niczego nie prowadzi.
- Wiesz, że on ma zamiar Cię przelecieć? - czyżby, no tego się nie
spodziewałam, mimo, że to było do przewidzenia.
- Jestem grzeczną dziewczynką.
- Czyli nie planujesz?
- Coś jeszcze, chcę przejść?! - mruczę kolejny raz od niechcenia,
nudzę się.
- Uważaj na niego. - nie wiem czy bez tego ostrzeżenia od Duffa
bym nie przeżyła, ale chyba był naćpany, z resztą, co mnie on obchodzi.
Zszedł mi z drogi, to najważniejsze. Pukam do drzwi, po chwili
widzę Slasha, w samych czerwonych spodenkach. Po przywitaniu wpuszcza mnie do
środka, rozglądam się dookoła, by za chwilę dostać polecenie, by usiąść na
łóżko. Sam Hudson znika w łazience, jednak nie na długo. Siedzimy oboje, obok siebie.
Bez słów jak na razie.
- Masz sam pokój? Czy z Duffem? - odzywam się jako pierwsza, zanim odpowiedział poczęstował fajką, wzięłam, odpalił mi, później sobie.
- Nie. - zaciągnął się, po chwili wypuszczając z ust szary dym. -
Z Axlem.
- Rozumiem, bo stoi przed drzwiami, nie chciał mnie wpuścić,
pieprzył od rzeczy, później dopiero zwolnił drogę do drzwi. - zrobiłam to samo
co Slash przed chwilą, tylko kilka razy.
- Oj kurwa, to przez zmianę otoczenia, i w ogóle, nudzą się, więc
ze Stevenem ćpają, Izzy próbuje coś sprzedać, a Axla wiecznie nie ma, dla mnie
to dobrze, nie muszę się z nim użerać, gdyż ostatnimi czasy jest mocno
podenerwowany.
- Aha. - Slash podaje mi popielniczkę, w którą kiepuję mojego
papierosa.
- Co u Ciebie Donno, hm? Opowiedz, jestem ciekaw.
- Marta niesamowicie psuje mi humor, wiesz?
- To tak jak Axl mnie, jak przyjdzie to kurwa ledwo na niego
spojrzysz to zaczyna się wydzierać, piekli się jak nienormalny i kończy się na
tym, że nie śpię, bo jestem taki podkurwiony.
- Ooo.. - bardzo inteligentna wypowiedź, nie ma co. Szczyt wręcz
inteligencji.
- Nooo.. - zgasił swojego papierosa w popielniczce, podstawił ją
również mnie, więc zrobiłam to samo. - Ale się przyzwyczaiłem, trzeba jakoś. -
na samo wspomnienie był widzę już podkurwiony, zmiana tematu, raz dwa pięć.
- Długo zostajecie? Tak jak mówiłeś? Do piątku?
- Chyba tak, chyba nic się nie zmienia w jego sprawie, chyba, że o
czymś nie wiem, ale łazi ciągle tak samo wkurwiający jak zawsze. Nie ruszaj,
nie patrz, nie oddychaj, bo wpierdol, rozumiesz? - brzmi to dość śmiesznie,
jednak on jest niesamowicie poważny.
- Nie złość się, złość piękności szkodzi. - westchnęłam,
uśmiechając się jedynie połową ust. Nie wiedziałam co powiedzieć. Brakło mi pomysłów,
naprawdę, liczyłam, że jednak on przestanie się złościć, w końcu.
- Opowiedz mi o sobie, chcę Cię poznać, ciekawią mnie ludzkie
historię, każdy człowiek jest inny, każdy jest.. na swój zajebisty sposób
fascynujący. - łoł.. Nie sądziłam, że Slash potrafi być taki..
inteligentny?
- Naprawdę chcesz mnie poznać? - moje niedowierzanie jest.. chyba
uzasadnione, nie?
- Chcę. Naprawdę to lubię.
- No dobrze. - wzięłam głęboki oddech, poczułam, że Slash
jest osobą, którą mogę opowiedzieć moją historię, nie wiedziałam dokładnie na
co liczył, na jakie otworzenie się. Tego nie byłam pewna. - Co chciał byś
wiedzieć, dokładnie, szarą rzeczywistość, młodość, dzieciństwo, kontakty
rodzinne, cokolwiek?!
- A co jeśli chciałbym wiedzieć o Tobie wszystko, poznać Cię, dowiedzieć
się wszystkiego co możliwe?!
- Łooł.. - wyrwało mnie się, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jak będzie?
- Hm.. No niech Ci będzie Saulu, niechaj będzie.
Musiałam niesamowicie skupić się na tym co raczej przyjemnym nie
było. Zaczęłam opowiadanie od początku, od mojego narodzenia, skupiłam się na
tym kim byli moi rodzice. Matka, pracowała jako prostytutka, niestety nie było
się czym chwalić, ale jak wiadomo, żadna praca nie hańbi, chociaż nie wiem czy
można również taką anegdotkę powiedzieć w tym przypadku. Przy matce, skupiłam
się również troszkę na jej rodzicach. Którzy wyrzucili ją z domu w wieku lat
piętnastu, stąd takie zajęcie, a nie inne. Zrobili to z jednego prostego
powodu, byli za bardzo zakochani w sobie, nie zauważali niczego, oprócz czubka
własnego zakurwiałego nosa. Uciekała ze szkoły, czasem w ogóle w niej nie była,
rodzince znudziła się taka córka, która nie potrafi nawet niczego porządnie
zrobić, bo tak było, ich zdaniem oczywiście, skoro idealnym nikt nie jest - ona
nie umiała ich nigdy w stu procentach zadowolić, jeśli w ogóle, w jakikolwiek
sposób tych egoistów potrafiła. Dlatego musiała zająć się prostytucją, nie
miała pieniędzy, wykształcenia również, narkomania wśród dziwek szerzyła się na
potęgę, była uzależniona od narkotyków, poczynając od amfetamino podobnych
narkotyków takich jak metamfetamina i metylofenidat, kończąc na dopaminie,
różnego rodzaju twardsze narkotyki, opium, morfina, heroina, metadon,
uzależniona była również od wszelakich leków nasennych, jak i przeciwbólowych,
podnoszących ciśnienie krwi, od serca, chociaż choroby jego nie miała. Była po
prostu osobą, która szukała odlotu za wszelką cenę. Gdy miała dwadzieścia dwa
lata, urodziła mnie, w ciąży mocno ćpała, przyznała się któregoś razu mojemu
biologicznemu ojcu, że w ciąży brała jeszcze więcej niż przez całe siedem lat
od kiedy zaczęła. Życie mojej matki skończyło się tak jak i się zaczęło,
marnie, ukradła jakiemuś dilerowi wysoko postawionemu, sporo heroiny, niezłej
heroiny. Miał swoje znajomości, z których korzystał w razie potrzeby, tak jak w
przypadku mojej matki, która zrobiła to nie pierwszy raz. Kilka razy jej
darował, bo kradła jedną działkę, czy dwie, wtedy przekroczyła wszystkie
granice. Gość po prostu się wkurwił, kto by się nie zdenerwował, skoro za
działki warte cztery kawałki nie dostał nic, w dodatku był nieźle zadłużony.
Skończyło się na tym, że kazali jej oddać, kazali, prosili, ponaglali,
przedłużali czas.. jednak ona nie oddawała, zamiast odkładać, postarać się, to
ona wydawała coraz więcej na.. narkotyki, które zawładnęły jej życiem,
dyktowały jej wszelkie warunki. Chociaż zginęła i tak inaczej, najpierw ją
zgwałcili, później zajebali kilofem w głowę, wykrwawiła się. Nawet nie byłam na
pogrzebie, pochowali ją gdzieś po za cmentarzem, nie zapłaciłam z nic
związanego z pogrzebem. Miałam wtedy czternaście lat, byłam i tak nad wyraz
dorosła jak na swój wiek.
Ojciec, o ojcu mówiłam mniej. Wystarczyło powiedzieć, że był
szlachetny, mimo, że nie do końca, nie zostawił mnie, nie wypiął się do mnie dupą
i pozdrowił środkowym palcem, wręcz przeciwnie, był całkiem inny niż
dziwka-matka, której nienawidziłam całym sercem, moja rodzicielka, na którą
nigdy dobrego słowa nie powiedziałam, jebana ćpunka. On, mój ojciec, zawsze
mówił, że przesadzam, nie powinnam tak mówić, to moja matka. Może i
przesadzałam, może i nie, ale nie umiałam się powstrzymać, od ciśnięcia w nią
różnymi przedmiotami, kiedy pojawiała się w drzwiach naszego skromnego
mieszkanka, cała zajebana, przeważnie nie tylko brudem, ale i krwią, śmierdziała
na kilometr, była często pobita. Nie umiałam, a ojciec wiecznie powtarzał
"to Twoja matka" nie wiem czy ją kochał, nigdy nie byłam przy
rozmowach tej dwójki, nigdy. Zwykle wychodziłam z mieszkania, wracałam pijana,
albo pół przytomna, tak cholernie żałowałam, że poszłam w jej ślady, ćpałam, na
szczęście tylko tyle nas łączy. Sądzę, że to też kwestia genów, ale mam silną
wolę, nie jestem uzależniona, ani nigdy uzależniona nie będę, wiem to. A
bynajmniej, chciałabym, aby właśnie tak było, wierzę, że uzależnienia,
wszelkiego typu, są kwestią woli, samozaparcia i siły, wewnętrznej siły, którą
mamy, każdy ją ma, niestety nie każdy ma tak silną, lub wytrzymałą psychikę.
Ojciec mocno mi pomagał, był naprawdę swego czasu wspaniały, tak mu mówiłam.
Opowiedziałam również w jakich okolicznościach mnie zostawił, co było kwestią
czasu, jego przyszła żona, chyba już są nawet ze sobą, kazała mu wybierać, albo
ja, albo ona, wybrał ją, co było przecież do przewidzenia, skoro był
zaślepiony, głupia kobieta jak dla mnie, jednak pogodziłam się z tym, było
niesamowicie ciężko bez niego. Na początku, mimo mojej siły woli, było ciężko,
naprawdę ciężko, nie dawałam sobie rady bez niego. Odszedł w najtrudniejszym
okresie, było to gdy miałam dziewiętnaście lat, naprawdę ciężkie chwile.
Przestawałam sobie radzić, pracowałam, ale było to bardzo marne, co chodzi o
zarobki, ale i pracę.
W między czasie miałam też chłopaka, na stałe, stałe u mnie znaczy
dwa lata, dość długi okres, skoro ma się dopiero dwadzieścia dwa lata, jest to
naprawdę długi okres w życiu, pomagał mi, dość mocno pomagał. Niestety na sam
koniec wykorzystał, raniąc dumę, chociaż nie tylko dumę, ale i ciało, w sposób
najokropniejszy z możliwych, dla kobiety. Pozbierałam się, było to naprawdę
trudne, ale wtedy przyjaźniłam się mocniej z Martą, z którą pomagałyśmy sobie
nawzajem. Było o wiele lepiej, naprawdę o wiele, nie sądziłam, że będę musiała
spotykać po drodze takie przeszkody. Mimo wszystko wiem, że pomogło mi to
zrozumieć otaczający mnie świat, przyzwyczaić się do niego, poznać go i nauczyć
się żyć w nim, umieć radzić sobie z przeciwnościami, uczyć innych pokory,
wytrwałości. Jednak nie żałuję, że żyje, chociaż tyle przeszłam, sądzę, że
warto było.
Opowiedziałam mu również wszystko o mojej przyjaźni z Martą,
poznałam troszkę przed tym jak zostawił ją Axl, opowiedziałam mu również o tym
jak się trzymała, ciekawiło mnie czy to co opowiedział mu Axl o ich tak zwanej
"rozłące" pokrywało się chociaż troszkę z tym co było naprawdę. Bo
niejako byłam świadkiem tych wydarzeń, nawet w niektórych z nich
uczestniczyłam. Od Marty też się wiele nauczyłam, obie nie miałyśmy lekkiego
życia, było ciężko, ale udało nam się to przezwyciężyć, co było najważniejszą
rzeczą, dalej żyjemy, dalej istniejemy i aby zejść z tego świata, na razie nam
się nie spieszy. Nawet zdradziłam mu, że od dawna słucham muzyki jego zespołu,
pochwaliłam go za grę na gitarze, na szczęście nie wypaliłam, że od zawsze mnie
kręcił, że od zawsze był dla mnie zajebisty. Ogólnie skończyłam moją wypowiedź
słowami "uczymy się całe życie, a i tak umieramy głupi, i na co nam to
było?".
- Łooł..
Widziałam wyraźnie, że na sam koniec mojej wypowiedzi padnie coś
takiego, czasem się wtrącał, ale rzadko, bardziej mnie słuchał. Gdy
opowiadałam o matce, słuchał bardzo uważnie, gdy o ojcu również, jednak
skomentował wszystko "Nie można wybierać między dzieckiem, a kurwa
żoną" Co było.. prawdą, w końcu jeśli się stawia komuś ultimatum to jest
się totalnie pojebanym, nie ma co kryć. Gdy mówiłam o chłopaku powtarzał
"Ja pierdole" Albo coś w po dobie "skurwysyn"
czyli wyzywanie, czego również się mogłam spodziewać. Szczerze? To bardzo mi
pomogło, że wszystko opowiedziałam, opowiedziałam, a nie mogłam o tym
porozmawiać, z kimś kto wie jak jest.
- No..
- Nie wiem kurwa co powiedzieć, a myślałem, że to moje życie jest
ciekawe, ale widzisz.. mówiłem, że ludzie są najbardziej interesującymi
stworzeniami na całym jebanym globie. - w dalszym ciągu kręcił głową, zostało
mu tak, od kiedy zaczęłam opowiadać.
- Mówiłeś, mówiłeś. - trochę posmutniałam, chociaż
próbowałam to ukryć, każdy ma granicę wytrzymałości, wiele razy musiałam ją
rozciągać, by jakoś się trzymać. Jednak to zauważył, otoczył mnie ramieniem, co
wydało mi się w tym momencie czymś niesamowicie potrzebnym.
- Nie smuć się, jesteś taka dzielna, na pewno bez przyczyny na tym paskudnym świecie nie jesteś. Musisz pamiętać kim jesteś, mieć swoją wartość i trzymać się, nie poddawać i załamywać, to najważniejsze. - nie odzywałam się już, słuchałam tonu jego głosu, pozwalając tulić się przez tego przyjemnego faceta.
- Nie smuć się, jesteś taka dzielna, na pewno bez przyczyny na tym paskudnym świecie nie jesteś. Musisz pamiętać kim jesteś, mieć swoją wartość i trzymać się, nie poddawać i załamywać, to najważniejsze. - nie odzywałam się już, słuchałam tonu jego głosu, pozwalając tulić się przez tego przyjemnego faceta.
- Już lepiej.
- Na pewno?
- Tak. - poczułam, że rozluźnia uścisk, więc trzymałam się
kurczowo w jego ramionach, aby chyba mu pokazać, żeby nie rezygnował z
przytulenia się. - Nie puszczaj.
- Myślałem..- machnął jednak ręką, nie kończąc swojej wypowiedzi.
Oparł brodę na mojej głowie i delikatnie głaskał ręką moje włosy. Było mi tak
miło, jak nigdy wcześniej, a na pewno od dawna. Chociaż jakby się uprzeć, nigdy
nie czułam się tak dobrze, przyjemnie. Mogłabym tak trwać w jego uścisku całe
wieki.
- Jesteś słodki, wcale nie jest to obraźliwe, więc nawet tak nie
myśl. - szepce, a dokładniej tak wychodzi z powodu jego ramion, które troszkę
to ogłuszają.
- Nie obrażę się za takie stwierdzenie, nie przesadzaj.
- Jesteś naprawdę inny niż myślałam, że jesteś...
Tym razem moje słowo, czyli słowo od autorki będzie dłuższe niż zwykle. Chcę troszkę tutaj napisać, ze względu na to, że przeniosłam się na Bloggera, oraz na to, że ostatni rozdział wyszedł mi.. każdy wie jak wyszedł, a jak powinien wyjść. Zawaliłam poprzedni rozdział, przyznaję się bez bicia, mógł być o wiele lepszy, a wyszedł jaki wyszedł.
Obiecałam niektórym, że będę pisała - 50/50. Jednak naszedł mnie pomysł, którego nie mogłam od tak zlekceważyć, a do M & A na pewno wrócę, już niedługo, mam nadzieję, chyba, że dojdę do wniosku, że jednak tamten rozdział zawaliłam, chociaż mam na niego trochę więcej czasu, więc może uda się zrobić z niego coś wzruszającego, ale za razem radosnego, czego u Marty jak wiadomo przez te czternaście rozdziałów brakowało.
W tym, przysunęłam troszkę historię Donny, ponieważ jest ona w pierwszoosobowych postaciach, więc można było się o niej czegoś dowiedzieć, a taka dawka "wstrząsających" informacji może zachęci czytelników do poznawania dalej tej postaci.
Zrobiło się z tego dwa wątki, ale im nas więcej tym weselej, czyż nie?
+ Liczę na oceny, szczere i dające jasno do zrozumienia jak jest, co zmienić, co poprawić, co źle, co dobrze.. Takie które będą mogły pomóc mi w pisaniu.
Pozdrawiam.
GENIALNE !!!
OdpowiedzUsuńtak prawdziwie to opisałaś, jestem pod wrażeniem !
świetny rozdział ! oby tak dalej i pamiętaj UWIERZ W SIEBIE !
No, poprawiłaś się :D Donna... Nie wiem co powiedzieć, kolejna nie miała łatwego życia, jej matka... Ech, nie, nie będę zatruwać atmosfery. Kuźwa, zauważyłam, że każdy Slash na tych naszych blogach jest inny, ale jedną cechę mu zostawiamy wspólną, zawsze - wrażliwość :) Miałam obiekcje co do Donny i Slasha, ale wyzbyłam się ich i pokochałam tą dwójkę :D Donka niech nie przejmuje się tak Martą, natomiast ona niech nie skończy jako stara panna z kotem, proszę Cię! W tej scenie z kiciusiem tylko jej w ręku włóczki i tych... No... Tego na czym babcie robią szaliki, drutów! XD
OdpowiedzUsuń* drutów brakowało -.- XD
UsuńOj cicho, będzie niedługo coś.. zwrotnego, dlatego się jeszcze bardziej zachwycicie, mam nadzieję! Ale nie zapeszajmy, będzie dobrze, nie ma co, będzie jeszcze milej! :D
Usuńten jest świetny ! ; d
OdpowiedzUsuńwoow jakiś taki inny niż poprzednie ; )
Inny, to znaczy.. jaki? ;D
Usuńhmm.. Inny znaczy...ciekawy ;D Historia Donny jest dobrym urozmaiceniem chociaż mi lepiej się czyta (więcej emocji chyb wtedy jest, tak mi się wydaje) kiedy jest więcej dialogów.. ale cóż raz są dialogi raz proza i trzeba się cieszyć ;D Kurczowo trzyma się mnie pewna rozmowa z wczoraj, która dała mi troszkę hmm pikantniejszy obraz tego rozdziału ;D (ach ta moja wyobraźnie ;) no ale ogólnie mi się podoba i czekam z niecierpliwością na następne rozdziały które wreszcie mi powiedzą czy będzie happy end czy nie? ;] pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń~ANF
Kurczowo? A może nerwowo, mnie pasuje nerwowo, a może chaotycznie droga ANF :D
UsuńMatko Boska! Wchodzę sobie na bloga, którego dopiero szykuję żeby się na niego przenieśc z onetu, patrzę a tu komentarz. Ja takie 'WTF?' i mało nie dostałam zawału, bo nikogo jeszcze nie powiadomiłam. A tu taka niespodzianka... :)
OdpowiedzUsuńNo dobrze, że powiadomiłaś, bo warto.
Zastanawiam się co bardziej konstruktywnego niż 'zajebiście' mogłabym napisac na tą chwilę. Zacnie i wybornie, moja droga.
/sweet-caress (nie, nie, nie, JESZCZE nie tam gdzie mnie powiadomiłaś ;p)
Zacnie i wybornie, moja droga, hm, ładnie brzmi, zacnie i wybornie. Mhm :D
UsuńNowa notka :) http://feel-all-the-pressure-badass.blogspot.com
OdpowiedzUsuńten rozdział bardzo mi się spodobał, wiemy teraz więcej na temat Donny, która na samym początku wydawała się dość nudną postacią, jednak teraz mam już pewność, że tak nie jest! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńp
O to chodziło, żeby poznawać bohaterów, a nie od razu wszystko o nich wiedzieć. :)
Usuńjuż ty z Marty nie rób starej panny! młoda dziewczyna, to niech korzysta. Donnna, Donna.. wydawała się dosyć nudną postacią, ale teraz.. hm, polubiłam dziewuchę :D
OdpowiedzUsuńdłuuuuuugozacny rozdział, milordzie. niech wena ci sprzyja, pisz takich notek jak najwięcej :3
Bean
Oh, widzisz, obiecałam, że nie zawiodę! Starałam się niesamowicie, miło mi, naprawdę mi miło. ;)
UsuńAh, no nie zawiodłaś. Mam nadzieję, ba! Jestem pewna iż kolejny rozdział, będzie tak świetny jak ten ;)
UsuńNie zapeszajmy, bo nie lubię zawodzić. :)
UsuńŚwietne opowiadanie. Czekam na ciąg dalszy. Zapraszam do mnie: http://ania-and-amanda.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńNo, to jest to, co ja osobiście kocham!
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Donny nieco mnie zszokowała. Spodziewałam się, że wywodzi się z dobrego domu, a tu takie zaskoczenie. Cóż, tak czy siak, podoba mi się, że nieco odbiłaś od tematu Marty i Axla. Donna i Slash kręcą mnie równie mocno, więc co by tu dużo pieprzyć. Masz dziewczyno jaja... do pisania! ;D Super, serio ;)
Mam jaja do pisania, no co ty?! Przesadzacie wszyscy. ;D
UsuńNowy u mnie (do-re-mi) ;)
OdpowiedzUsuńBean
nie obrażam się. dzięki za szczerość ;) ah, czasem trzeba napisać coś gorszego, powiadam.
OdpowiedzUsuńJejku, no powiem Ci, że mnie skarbie zaskoczyłaś. Ta historia Donny... Cudowna, jestem zachwycona, no po prostu jebło mnie równo. Napisałabym coś jeszcze, ale jak wiesz mam szlaban i jestem tu nielegalnie, więc uciekam i pamiętaj, że Cię kocham <3
OdpowiedzUsuńJebło Cię, powiadasz? Czyli misja wykonana, chodziło o to, cieszę się, że 'znalazłaś czas' by wbić, kocham Cię również Sophie.
UsuńNowy odcinek na http://good-to-be-alive.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńprzerysowana? mhm, rozumiem. no ale cóż sadistic jestem, więc musiało się coś komuś stać, abym rozdział uznała za dobry xd no przecież nie będę cię potępiać, słowa krytyki.. motywują ;D
OdpowiedzUsuńno i mów mi Mania, chyba ,że wolisz Maniek czy inne xd ;)
W sumie jak to przeczytałam, to nawet nie miałam pomysłu na komentarz, bo jedyne co miałam do powiedzenia to dokładnie to, co Slash, a mianowicie 'łooł'. Naprawdę dla mnie ten rozdział jest fantastyczny! Wszystkie są świetne, ale jednak ten coś w sobie ma, tutaj nie można zaprzeczać. Historia Donny była powalająca i cały rozdział przeczytałam z ogromnym zaciekawieniem. Nie jest też taki krótki jak poprzedni, a to ogromny + :) Oby szło Ci tak dalej, to wszystko będzie cacy. Poza tym podoba mi się ten pomysł, że zajmujesz się także bohaterami drugoplanowymi, jak widać także i oni mogą skrywać jakieś tajemnice, które sprawiają, że mimo faktu, że główny wątek został odsunięty nie chce się odrywać od czytania opowiadania. Bardzo dobry patent i porządnie sobie to obmyśliłaś jak widać. Tak trzymaj i choćby nie wiem co się nie łam, bo jak widać każdy musi napisać ten gorszy rozdział, aby za chwilę znów naskrobać coś takiego jak to cudeńko.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, na nowego bloga tym razem, please-tomorrow.blogspot.com , nie będzie może tak zacnie i wybornie jak u Ciebie, ale zawsze :)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńkolejna genialna część :)
może znowu się powtarzam, ale naprawdę ciekawie piszesz.
- olka
ten rozdział? niesamowity!! pomysł o opowiedzeniu swojego życia przez Donnę- świetny :) gratuluję takiej wyobraźni ^^
OdpowiedzUsuńJestem i ja! No nie powiem, w ostatnim rozdziale mnie zaskoczyłaś, myślałam, że Donna jednak nie miała ciężkiego życia. Raczej (może bezpodstawnie) oceniałam, że na oko to taka zwykła dziewczyna, z normalnej rodziny, bardziej Martę posądzałam o zawiłe historię życiowe, zanim jeszcze spotkała Axl'a. Slash wcale takim dupkiem nie jest, całkiem cywilizowanie się zachowuje jak na takiego z wygladu dzikiego człowieka :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam do mnie, dzisiaj wieczorem ukarze się coś nowego. Aa, no i ja też przeniosłam się pod nowy adres http://sea-of-black.blogspot.com/ :)
ZAPRASZAM! :D
Lubię zaskakiwać, i to jak lubię :D
UsuńInteresujące życie miała ta Donna . Zawiało u mnie trochę smutkiem .
OdpowiedzUsuń