sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział osiemnasty.

Ten rozdział jest do dupy. Możecie śmiało go krytykować, nie wyszedł, dlaczego zawsze wszystko lepiej układa się w mojej głowie?! Nieważne, czytajcie, ja już ostrzegłam, jest do dupy. 
Piszcie co sądzicie.


Kurwa, łeb mi pęka, co ja robiłam poprzedniej nocy? Próbuje sobie przypomnieć, jednak widzę jedynie ciemność, ale zaraz, przecież to nic dziwnego, mam zamknięte oczy. Cholera, czemu te powieki są tak ciężkie? Powoli, ale je otworzyłam... Boże, żałuje, żałuje jak cholera, czuje się jak na przesłuchaniu, a dokładniej tak, jakby świecili mi tą jarzeniówką po oczach. Wiem, że to porównanie nie jest dość... Trafnym porównaniem, ale ludzie, czuje się, jakby ktoś podpalał mi oczy. Zamykam je o wiele szybciej niż zajęło mi ich otworzenie. O wiele lepiej, jednak... Kurwa, przecież to nie jest mój pokój. Otwieram je raz jeszcze, Boże, gdzie ja jestem? Moim oczom ukazują się białe ściany, to chyba od ich bieli tak bardzo pieką mnie oczy, jednak fala oślepiającej bieli jakby odchodzi. Czuje ulgę, jednak dalej nie rozumiem gdzie jestem, próbuję przekręcić głowę, zły pomysł, bardzo zły pomysł, czuję ból, promieniujący od czubka głowy po dół pleców. O co kurwa chodzi?! Dopiero teraz zauważyłam, że nie tylko głowa mnie boli, nie mogę ruszyć nogami, rękami też, może ścierpłam? Czy kiedykolwiek, ktokolwiek odpowie na moje pytania?! 
Też mam zapłon, przecież ja leżę w szpitalu, po ogólnym omiotaniu pomieszczenia wzrokiem, stwierdzam to, po kilku nieodłącznych rzeczach tworzących krajobraz szpitalnej sali, mianowicie; stojak na kroplówkę, stosik pojemniczków na wymioty, Boże, od razu skojarzyłam to ze staruchami, aparatura stojąca w kącie sali, wózek... Dobra, skoro już wiem gdzie jestem, to pozostaje kwestia tego, skąd się tu wzięłam, dlatego nie czuję rąk, ani nóg, coś jest nie tak, musiało stać się coś złego. Chyba w tej kroplówce jest coś usypiającego... Bo nie jestem w stanie zebrać myśli, czuję, że zaraz odlecę...


- Dzień dobry. - czuję lekkie szturchanie, otwieram niechętnie oczy, ciekawe ile czasu przespałam. - Jak się pani czuję?
- Mmm... - mruczę coś niezrozumiałego. - Wszystko mnie boli... Co ja tutaj robię? - to pielęgniarka, uśmiecha się do mnie, wygląda mi na pogodną osobę.
- Wpadła Pani pod samochód, mogę poznać Pani imię? Niestety żadnych dokumentów nie znaleźliśmy w ubraniach. 

- Marta.. - znów zaczynam mruczeć, boli kurwa, boli przy każdym ruchu, musiałam upaść na mordę.
- Pani Marto, mam po kogoś zadzwonić?! Nikt się nie zgłosił jeszcze w Pani sprawię. - no tak, bo kto miałby się mną interesować, może Axl?! Miło gdyby miał czas zadzwonić z LA, Donna... Przecież ona jest zajęta, razem ze Slashem, ale chuj, dobrze mi tak, widać zasłużyłam sobie na tak chujowy los.
- Nie mam rodziny, ani przyjaciół, jestem odludkiem, nie ma po kogo dzwonić. - no co? Taka przecież jest szczera prawda.
- Na pewno? A mogę w czymś jeszcze pomóc, może podać leki przeciwbólowe? - wybawicielka! Dawkę dla konia, błagam!
- Tak, przydałyby się.



Zniknęła za drzwiami, odzyskiwałam czucie w nogach i rękach, pewnie podali mi tyle środków znieczulających, że ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Tak naprawdę to poczułam wewnętrzną pustkę, nie wiem od kiedy tutaj leżę, ale jeśli naprawdę nikt się mną  nie zainteresował... Kurwa, Marta, skończ, przecież wiesz jak jest, nikogo nie obchodzisz, kogo obchodzi jebana histeryczka, z problemami psychicznymi?! 
Ludzie nie rozumieją osób z problemami, nie raz to zauważyłam, po prostu nie chcą rozumieć, nie to, że nie potrafią, oni nie chcą. Bo skoro mi jest zajebiście, mam wszystko, to przecież po co mam mieszać się w czyjeś sprawy, słuchać jak się ktoś nad sobą użala, bo mu źle. Ludzie to szmaty, nic więcej. Chcę zobaczyć taką osobę, która nie 'potrafi' zrozumieć, gdy zdechnie mu matka, albo ojciec, albo dziecko. Ta, może i w tym momencie zachowuje się jakbym nie miała uczuć, ale... Zauważyłam, że mam dwa oblicza, nie tylko dwa toki myślenia, rozdwojenie jaźni, ale również często dwie 'mnie'. 
Tym razem mam wszystko gdzieś, skoro i mnie, każdy, ma gdzieś. Nie będzie więcej miłej Marty, ani nawet przyjaznej, skoro ludzie są takimi szmatami, to i ja będę jedną z nich, no czy nie powinno się dostosowywać?! 
Do sedna, chcę zobaczyć wszystkich, którzy się ode mnie poodwracali, gdy zaczęło ze mną być niedobrze, chcę ich zobaczyć po utracie kogoś bliskiego, gdy oni się będą użalać, wtedy ja im pocisnę, sprawnie - Ogarnij się! 
To nie życie jest takie brutalne i skurwiałe, to ludzie, których sądzisz, że znasz, a okazują się całkowicie kimś innym, zwykłą kurwą, lub skurwysynem. Znów mi od tej kroplówki chcę się spać... Powieki zamykają się, mimo woli.


Stoję na środku areny, nie wiem skąd się tu wzięłam, po co i dlaczego, wiem jedno, nic nie widzę. Ciemność ustępuje miejsca jasności, ktoś zapala po kolei światła, słychać charakterystyczny dźwięk włączających się świateł. Oglądam wszystko wokół, pusto, ani żywej duszy, okręcam się wokół własnej osi, co jest kurwa?! Przed chwilą nie było tutaj nikogo, teraz, otaczają mnie z każdej strony wielkie postacie, albo to ja jestem tak mała. Jest cicho, jednak wszystko zmienia się diametralnie w kilka sekund, czuję, że głowa zaraz mi eksploduje, słyszę głośne śmiechy, otwieram oczy, które zamknęłam odruchowo, czując niesamowity ból skroni. Wytykają mnie palcami, śmieją się, jakbym była jakimś niezłym pośmieliskiem, nie rozumiem o co chodzi, na szczęście Ci ludzie, siedzą na widowni, jednak nie, nie potrzebnie to powiedziałam, jakby na moje życzenie, pojawiają się na arenie razem ze mną, otaczając mnie jeszcze bardziej, z każdej strony, mimo, że jeszcze chwilę temu czułam się jak w klatce. Ból się nasila, ląduję na piachu, po tym mogę poznać, że to pewnie cyrk, a na arenie, jestem zwierzęciem, tak kojarzę, tyle pamiętam z dzieciństwa, wczesnego, gdy chodziłam z mamą do cyrku. Jednak jedno jest dla mnie niezrozumiałe, co ja tutaj robię?! Dopiero teraz zauważam, że to nie oni są tak wielcy, ale to ja jestem mała, jestem karłem, sama nie wiem dlaczego. Ból skroni nasila się, zwijam się na piachu, na którym niedawno wylądowałam, zatykam uszy, mimo tego śmiechy nasilają się... Nie wiem co robić, ale co to... Wszystko znika, po kolei, najpierw ból, później śmiech, otwieram oczy, ludzie znikają, ja stoję, a przed chwilą jeszcze zwijałam się na ziemi... 


Budzę się, cała mokra, otwieram oczy, sen, to był sen, ale... Co miał oznaczać?! Boże, dopomóż, za dużo tych wszystkich leków, śnią mi się chore, nienormalne sny, bez większego znaczenia.
Chociaż... Jakby dłużej się zastanowić, to ten sen ma sens, głębszy niż możnaby się było domyślać. Wszystko ma związek z Axlem, kiedyś byliśmy sobie tak bliscy, chcę to odbudować, on pewnie też, jednak... Teraz nie jestem na miejscu tych śmiejących się ludzi, jestem tym, z kogo się śmieją, a dokładniej - tak sądzę - odnosi się to do pozycji społecznej. Od zawsze lubiłam filozofować, Axl jest sławny, ja jestem nikim, jego przyjaciele, są kimś, otacza się zewsząd takimi ludźmi, a ja... Ja jestem nikim. Ktoś i nikt, nie ma siły, aby coś z tego było. 
Tylko... Dlaczego on mi się śnił, skoro Axl już pojechał, zostawił mnie po raz kolejny, nie rozumiem... Może to wina wstrząsu mózgu - wypytywałam pielęgniarkę - a może ja zawsze byłam tak cholernie głupia?! 
Jeszcze raz oglądam pomieszczenie, zaczynam od strony prawej, drzwi na korytarz, uchylone drzwi do łazienki, ten sam wózek co wcześniej, te same urządzenia stojące na przeciw mnie przy ścianie, stojak na kroplówkę przy moim łóżku, jednak już nie korzystam z niego, na całe szczęście, jednak... Coś się zmieniło, przy oknie wychodzącym na miasto, wnioskuję, że Indianapolis, bo w szpitalu w Lafayette już leżałam, był obskurny, a ten jest jego przeciwieństwem. Jednak do rzeczy, przy oknie stoi człowiek, mężczyzna, przez chwilę oślepiało mnie słońce, dopiero gdy oczy przyzwyczaiły się do światła widziałam kto to. Moje łóżko zaskrzypiało gdy nieznacznie się na nim poruszyłam, odwrócił się w moją stronę, mierząc mnie nieprzyjemnym spojrzeniem.


- Jesteś popierdolona. - słyszę niski, dość zdenerwowany i niemiły głos, Axl... No kurwa bez przesady! Odchodzi od okna, zmierza w moją stronę by za chwile usiąść obok mnie, mocno złapać mój nadgarstek i boleśnie zacząć wyginać moją rękę, w nienaturalny sposób.
- Ja? Ałłł, kurwa puść, odjebało Cię, czy jak?! - pytam, próbując wyrwać się ręką za którą mnie trzyma.
- I dobrze! 
- Co dobrze? Puszczaj! - gdyby nie to, że jesteśmy w szpitalu zaczęłabym wrzeszczeć. Jednak puszcza, wymierzając mi policzek. Aha, no dobra, ale za co? 
- Jesteś taka pojebana, co Ci strzeliło do tego Twojego pustego łba!? Wiesz jak się bałem?! - on? Ciekawe, bardzo ciekawe, jednak nie odpowiadam, odwracam głowę, niech spierdala... - Zapytałem o coś!
- Zapytałeś? Wydarłeś się na mnie, wyzwałeś i zadowolony...
- Mam ku temu powody! 
- To raczej ja mam powody by kazać Ci stąd spierdalać, więc zrób to, w tej sekundzie! - dalej patrzę w okno, nie chcę go widzieć.
- To nie ja jestem taki pojebany i uciekam, by wpakować się pod jadący autobus, ta? - o kurwa... Się wiele widzę dowiaduje, autobus... Wysoko się cenie, mnie nie wystarczy osobówka, mhm...
- Spierdalaj. - cedze przez zęby. 
- Bo co mi zrobisz? - co go śmieszy? Jestem taka kurwa mać zabawna? Zapomniał już co zrobił przed tym jak wyszłam?
- Jeb się! - mam tego dość, dlatego mój głos staje się obojętny. 
- Z Tobą? Dobra, ale to zaraz. - szydzi ze mnie, brak mi słów.
- Tylko w Twoich snach.
- Żebyś wiedziała. - znów się śmieje, szkoda, że mnie nie jest do śmiechu.
- Coś jeszcze? 
- Już dotarło do Ciebie jaka pojebana jesteś? 
- Skończysz w końcu? Pomyślałeś jak ty się zachowujesz? - on naprawdę chyba nie wie co robi, a dokładniej zrobił.
- Nie ja pakuje się...
- To akurat była Twoja wina. - w końcu na niego patrzę, jestem zła, ale jednocześnie nie ukrywam, że robi mi się przykro.
- Tak, bo to ja wypchnąłem Cię wprost na jadący autobus, jakim cudem kurwa masz jedynie pare siniaków!? - mnie się pyta?
- Widać Ci co chcą zdechnąć mimo, że mają wiele okazji, to nie udaje im się.
- Oj zamknij ten ryj, bo pieprzysz od rzeczy. - już chyba nas oboję męczy ta rozmowa, która do niczego nie prowadzi.
- Przyszedłeś mnie tutaj wyzywać? - tak, to jest zasadnicze i trafione pytanie. Podnoszę się na łokciach, by lepiej go widzieć, jest zdenerwowany, to widać.
- Martwiłem się kretynko! 
- I to, że się martwiłeś okazujesz przy pomocy wrzasku i wyzywania, hm? 
- Bałem się o Ciebie, wkurwiony cały byłem gdy usłyszałem, że to ty w tym wypadku byłaś pieprzonym poszkodowanym... - ojojojojoj, mam to w dupie, Rose, tylko chyba tego nie powtórzę na głos.
- Dobra, już spoko, a teraz spierdalaj.
- Ja pierdole nie! - wydarł się na cały głos.
- Przymknij ryj.
- To sama zamknij swoją mordę, bo wkurwiasz mnie.
- Sam masz morde skurwysynie! - tak, wstyd się przyznać, ale oboje jesteśmy nerwowi i nie potrafimy ze sobą normalnie porozmawiać, wiem, to żałosne i nienormalne.
- Odpierdol się od mojej mamusi! 
- To może maminsynku pierdolony!? - teraz ja perfidnie z niego kpię, nie można zadzierać z wkurwioną kobietą. Mam go już serdecznie dość, przyszedł mnie wyzywać, powodzenia życzę.
- Stul już ten ryj...- nie wytrzymał i znów wymierzył mi siarczysty policzek, mocniejszy niż poprzedni, syknęłam z bólu, wcześniej przy rozmowie z pielęgniarką już bolała mnie twarz, a jeszcze ta pizda mnie bije. Mam dość, odpuszczam, nie będę się odzywać. Znów odwracam głowę, wpatrując się w ostatnie promienie słońca, późno musi być, skoro zbliża się ku zachodowi...
Nie wiem ile milczymy, ale czuję, że Rose delikatnie chwyta moją dłoń, bardzo delikatnie, podnosi ją do góry i całuje, bardzo delikatnie.
- Przepraszam... Kurwa tak się bałem, bałem się, że nie...- widać trudno przechodziło mu to przez gardło, więc odwróciłam wzrok by na niego spojrzeć. 
- Ale żyje. 
- O mały włos i...
- Ale żyje. - tym razem mało nie krzyknęłam. - No żyje...- dodaje ciszej.
- Wiem, kurwa nie rób tak nigdy więcej...- widzę, że naprawdę się bał, poznaję po oczach. Może nie o mnie, a o to, że będą go męczyły wyrzuty sumienia do końca życia.
- Postaram się. - burczę od niechcenia, nie obiecam, będę się starać, nienawidzę obiecywać, bo jestem szlachetna i zawsze muszę wszystko dotrzymywać. - Ale Rose... Musimy coś ustalić.
- Mianowicie...? - przysuwa się troszkę bliżej mnie, by pocałować zaczerwieniony policzek, zaciskam powieki, chcę mi się ryczeć, a muszę się wysłowić.
- Nie jesteśmy ze sobą, a ty..
- Jak.. - przerwał mi, nie lubię tego.
- Daj mi dokończyć, wtedy ty będziesz mówił. 
- Ok.
- Posłuchaj, nie jesteśmy ze sobą, tak wnioskuję, przecież przez te siedem lat... Wiem co robiłeś, wiem, że nie byliśmy ze sobą, bo to chore... Mimo, że wciąż miałam taką nadzieję. Ale posłuchaj, jakim prawem się tak zachowałeś?! Odpowiedz... Nie możesz tak robić, nieważne co powiesz, nie masz takiego prawa, wydzierać się na mnie za to, że Izzy chciał mnie przytulić, a ja jego, jesteś dupkiem, Rose. Wiesz? To jest kurwa niesprawiedliwe, więc się jeb, bo ja na to nie pozwalam, czaisz?! 
- Dobra, to teraz ja? Mogę mówić? - spytał spoglądając na mnie, co on taki grzeczny, ale to dobrze. Kiwnęłam głową na znak, że może mówić. - Więc kurwa od początku, rzeczywiście gdybyś nie była moja, moją własnością, na pewno bym się nie wkurwiał, że inny facet Cię dotyka, ale ty jesteś moja, więc się wkurwiam, jasne?
- Nie wiedziałam, coś sobie ubzdurałeś, przecież...
- Nie, nic nie mówiłem, ale to oczywiste, skoro się już widzimy, jedziemy razem, bo jedziemy, gdy wypuszczął Cię idiotko ze szpitala, tak? - widać decyduje za mnie, jak ja to uwielbiam, kocham to kurwa!
- Nie możesz za mnie decydować. - powiedziałam obojętnym, trochę smutnym tonem.
- Bo co? Przecież jesteś moja. 
- Ale mogłeś chociaż coś powiedzieć, nie? Cokolwiek, bym miała tego świadomość, a pewnie gdyby się to nie stało, a ty byś laske przeleciał jakąś, to, to całe 'jesteś moja' nie liczyłoby się?
- Pewnie tak, gdyby nie fakt, że tego nie zrobię. - oo... No to mnie zaskoczył, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- I tak prędzej czy później to zrobisz, krzywdząc mnie przy tym, to tylko kwestia czasu. 
- Musisz taka być? - nie rozumiem go, dlatego pytam:
- Jaka? 
- Czarno wszystko widzisz, nastawiasz się, że będzie źle, że wszystko zepsuje, już wiele napsułem, może wystarczy co kurwa? Nie możesz we mnie uwierzyć? - patrzy mi w oczy, jednak ja go nie pocieszę, odpowiadam krótko i dobitnie:
- Nie. 
- Ja pierdole...- podniósł się z łóżka, na którym przysiadł wcześniej. - Dlaczego taka jesteś? Będziesz całe życie się na mnie odgrywać za to co było kiedyś? - teraz też odpowiadam bardzo dobitnie, wzięło mnie coś na szczerość, skoro pytał...
- Tak, będę, za to, że z ciebie jest taki skurwysyn, za to, że mnie zostawiłeś, zraniłeś, wyrwałeś serce, już kurwa skończ, bo zachowujesz się jak idiota. Akurat to co robił Izzy było naturalne, a ty zachowałeś się jak sukinsyn, dojebałeś się, abym poczuła się źle, tak? - ja to tak rozumiałam, chciał pokazać mi, że źle robię rozmawiając i 'tęskniąc' za Jeffem.
- Nie w tym rzecz. - odpowiada już spokojniej, znów przysiadając na łóżku. - Ja jestem zazdro... Tak jestem. - nie dokończył, zmieszał się, oj Rose, trudno się przyznać, co?
- Wiem, że jesteś zazdrosny, mam tego świadomość. Co nie zmienia faktu, że to nie była moja wina, tylko Twoja, ja nic złego nie zrobiłam, więc jeb się, albo przeproś. - tak postanowiłam, skoro on taki jest, to i ja mam prawo. Chyba nie zrozumiał dokładnie o co się wkurzam, zmarszczył brwi i patrzył na mnie z niezrozumieniem.
- Za co mam kurwa przeprosić? - wiedziałam, on i to całe pojmowanie świata, jego świata.
- Za to, że zamiast skończyć temat, to zacząłeś piłować ryja na mnie, jakby to była moja wina, jakbym robiła coś źle. Aa! I za to, że jesteś takim idiotą!
- Kurwa, masz szczęście, że Cię kocham, już bym Ci tą Twoją buźkę obił. - a ja się tak bym bała, że o kurwa jego mać... Ale dobra, gadać mogę.
- Prawda boli... - dodaję po chwili. - To co, przeprosisz, czy dalej będziesz ze mną bez celu dyskutował?
- Przepraszam Cię, tak? Przepraszam po raz kurwa kolejny... Nie chciałem aby tak wyszło, ale wyszło kurwa i nic na to nie poradzę. - powiedział szczerze, słychać po głosie. - Miałem nadzieję, że zrozumiesz...
- Ale co miałam zrozumieć?! Może jestem głupiaa?!
- Przestań, miałem nadzieję, że zrozumiesz to, że jestem zazdrosny...
- O, przyznałeś się?! 
- No, przecież taka jest prawda, nie? Skoro już Cię mam, chcę byś wiedziała, że Cię cenię i stracić znów nie chcę. - prawie mu wierzę, no prawie...
- Spokojnie, to tylko Jeffrey. 
- A później kto będzie? Duff, czy może Slash?
- Nikt nie będzie, ty jesteś. - podnoszę się jeszcze bardziej i głaszczę go po głowie, jak dziecko, widzę, że jest taki troszkę przygaszony, nie wierzę, że mu przykro, no ale... Jak widać tak.

- Oj kurwa, ja wiem, że nie jesteś taka, ale kurwa no.. no kurwa boje się, że zrobię coś nie tak, że odejdziesz, albo znajdziesz kogo innego.
- Nie przesadzaj. - wywracam oczami, przecież przesadza, ja bym go po tym wszystkim zostawiła? Jakbym chciała, to już dawno bym sobie z nim dała spokój, a nie dałam.
- Dobra już, sorryyyyy. Jest dobrze? 
- O ile osobie po wypadku może być dobrze, to na tyle na ile może to jest.
- A właśnie! Wypisuję Cię dzisiaj. - porusza brwiami, całuje mnie w policzek i wstaje.
- Teraz? 
- A co, chcesz sobie jeszcze poleżeć trzy dni?! 
- Nie! - zaczynam się śmiać, oszalał chyba.
Wychodzi z sali machając mi, oby szedł do gabinetu lekarza, a nie w cholerę, bo go chyba zabiję, znaczy kiedy już wyjdę, rzecz jasna.

86 komentarzy:

  1. początek był dobry, a później się jakoś takoś zrobiło. trochę słabszy rozdział moim zdaniem, ale nie jest do dupy. bez przesady.
    biedna Marta. jak Axl mógł ją uderzyć?! to straszne. no i przez Ciebie udławiłabym się jagodami, ale to już wiesz.
    no i ogółem to zamiast takich dialogów mogłabyś opisać więcej uczuć bohaterów, jak to było w poprzednich rozdziałach, wiesz? to tyle z mojej strony :D czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dupy, do dupy, a Axl to skurwysyn i przywalił jej dwa razy :D

      Usuń
    2. to nie jest do dupy! nie mów tak. ja bym na miejscu Marty go tam zajebała, ale to szczegół :3

      Usuń
    3. Marta nie miała siły, przecież ona ledwo miała siłę otworzyć oczy, no bez jaaaaaaj, a jakby jej oddał z pięści? :D Właśnie, trza myśleć!

      Usuń
    4. no właśnie! Marta sobie tam leży, biedna, obolała. a tu se przychodzi taki Axl i JEB jej z liścia. to trochę takie brutalne.
      z pięści?!.. z pięści w jego kochaną Martusię?! to tak można?!
      jak już mówiłam, będę obrońcą Marty w sądzie, więc wiesz. niech sobie tam Rose nie pozwala.. :d

      Usuń
    5. Axl jest skurwysynem \m/
      Wiem, że będziesz jej bronić, ja wiem, mam tego świadomość, naprawdę, dlatego na razie jeszcze żyje, prawda? Chciałam ją w tym zabić, ale byłoby beeeeeeeeezzzzzseeeeeeennnnnnnnsssssssssuuu, dlatego też, dalej żyje.

      Usuń
    6. jak czytałam początek to myślałam, że ją uśmierciłaś! i se myślę ''wtf?'', ale ok czytam dalej. eureko! nie zabiłaś Marty.
      no tak. jej śmierć byłaby bezsensowna, bo Axl by się pozbierał i by sobie inną znalazł, a jakby on zdechł to byłby koniec Guns n' Roses.

      Usuń
    7. Wiesz, przecież skoro by nie żyła to jak miałaby myśleć? Helloł?! Jak to cytując Erin Everly "Helloł, helloł" :D
      No właśnie, a Axl byłby skurwysynem jeszcze większym i na pogrzeb by Marty nie przyszedł, bo by miał laskę do pieprzenia z wielkimi cyckami \m/

      Usuń
    8. no tak, logiczne.
      wiesz Axl i bez tego jest skurwysynem. w końcu spoliczkował Martę! DWA razy. a serio, gdybyś uśmierciła Martę, zrobiłabyś z Axla takiego skurwysyna? no wiesz ''nie przyjdę, bo będę pieprzył cycatą laskę'' o.O

      Usuń
    9. Kto wie moja droga, kto wie... Możliwe :D Ja mam miliard pomysłów na sekundę !

      Usuń
    10. twoja wyobraźnia jest bujna niczym... eh, nic dobrego nie wymyślę xd u mnie nowy żesz ;)

      Usuń
  2. AAAA MI SIE WŁAŚNIE BARDZO PODOBA *u*
    jest genialnie jak zawsze <3 troszkę więcej wiary w siebie.
    Dialogi są spoczi, mega spoczi !
    Pokazałaś jego prawdziwą twarz :c oo nie, teraz musisz zrekompensować to jakąś słodką scenką *u*.
    I WIĘCEJ WIARY W SIEBIE !
    aaaa, i czeeekam z niecierpliwością co teraz ze Slashem i Donną <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. ten fajny <;
    zrób z tego taki "toksyczny" związek ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Dalej, dalej.! Jest cudnie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta jest głupia. : c Ale ja znam to nastawienie i nic nie mówię. XD
    Btw, ucięło mi neta wczoraj i kasy na tel. brak. Przepraszam. : c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no, Marta się wpakowała pod samochód, to na pewno nie jest inteligentne. :)
      nic się nie stało, po prostu się przestraszyłam, że mi poszłaś gdzieś bez pożegnania!

      Usuń
    2. Chodzi mi raczej o jej humorki i tok myślenia.

      Usuń
    3. Co chodzi o te o śmierci? Bo już się gubię.

      Usuń
    4. Chodzi o ten fragment co ona myśli, że nikt do niej nie przyszedł, nikomu nie zależy, a potem nie chce podać niczyich namiarów i dalej marudzi, że nikt nie przyszedł. .__.

      Usuń
    5. Rozumiem, bo przecież nikogo histeryczka nie obchodzi prawda?!
      Ale też mam takie podejście, więc rozumiemy ją obie.

      Usuń
  6. Juuuż! Przeczytałam! Jak ona mogła się wjebać pod samochód, co? Ale ja wiem, że lubisz dramaty, Eddy, więc nie mam Ci tego za złe :> Jednak wolałabym by się im lepiej układało, ja ich tak wszystkich lubię no, sama rozumiesz <3

    OdpowiedzUsuń
  7. A jak ja się wybudzam na wybudzeniówce to ściany ni cholery, białe nie są nigdy, tylko jakieś takie żółte i odrapane, ble. A pielęgniarki nigdy miłe nie są i nawet zwykłego Ketonalu doprosić się nie można. Może w Ameryce jest inaczej, chciałabym w to wierzyć.
    Jak u nich każda rozmowa tak wygląda, to podziwiam, że jeszcze się nie zabili. Osobiście znam taką parę i zawsze się godzą, wg reguły "zrobię loda, będzie zgoda".
    Axl to w końcu nie taki zły facet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja leżałam w szpitalu i wtedy to pisałam, pielęgniarki były miłe i jak chciałam coś od bólu to mi dały, w jakim szpitalu leżałaś? Hahaha, nie no nie no, Polska jednak taka zła nie jest, a na pewno nie Warszawa :)

      Usuń
    2. W wojewódzkim i nie mogłam się niczego doprosić, dlatego ściągnęłam sobie laptopa, ale nie miałam internetu, więc cały dzień siedziałam na ginekologii i kradłam internet jakiemuś doktorkowi.

      Usuń
    3. Ja miałam internet z domu. A widzisz, ja w Warszawie i na obchodzie co chwile pani doktor, 'pamietajcie o tabletce dla niej' to chyba dlatego, że to nie był oddział chorych, w nawiasie, bo to był oddział chorych nieuleczalnie i tam mają ludzie jedynie badania.

      Usuń
    4. Być może. Ale powiem Ci, że w takiej Łodzi to w każdym szpitalu jest chamstwo i hołota.

      A tak nawiasem, to zapraszam na mojego bloga :) http://rocklikesuicide.blogspot.com

      Usuń
    5. Kurczę, a u mnie normalnie się mój profil wyświetla, to nie wiem, co jest grane, hm...

      Usuń
    6. Ok, to poszukam w ustawieniach, jak to zmienić :)

      Usuń
    7. Może teraz się wyświetla profil?

      Usuń
    8. To ja dziękuję za zwrócenie na to uwagi :)

      Usuń
    9. To, co rzuca mi się w oczy, to przede wszystkim dialogi. Chodzi o to, że jak zaczynasz, to nie kończysz. :D I jest sama rozmowa, a nie ma tam żadnych wtrąceń dotyczących przeżyć bohaterów. Owszem, są tam krótkie podsumowania, ale myślę, że gdybyś napisała coś więcej, byłoby po prostu jeszcze ciekawiej. Nie wiem, czy rozumiesz, o co mi chodzi.
      W ogóle tych dialogów jest strasznie dużo u Ciebie. Nie mówię, że to źle, bo każdy pisze tak, jak lubi, a to jest specyfika Twojego opowiadania. :)

      Usuń
    10. Wiem, ale dla mnie jest ich ciut za dużo. :)

      Usuń
    11. A ja przeciwnie, lubię czytać, co autor chce przekazać światu przez treść swojego utworu. Łatwiej się wtedy wczuć w taką historię. A dialogi potrafi pisać każdy, opisy już niekoniecznie :)
      W pisaniu nie chodzi o to, aby komuś dogodzić, tylko, żeby samemu się spełnić. ;)

      Usuń
    12. A co Ty się tak opinią innych przejmujesz? Nie warto :)

      Usuń
    13. Kto ma wyjebane, temu będzie dane - pamiętaj.
      Nie zakładaj z góry, że Twoje opowiadanie jest słabe.

      Usuń
    14. Okay, w porządku, ale jakbyś chciała kiedyś pogadać, to pisz śmiało do mnie na gg: 39585212 :)

      Usuń
  8. Początek świetny, trzeba przyznac.
    Może potem troszeczkę gorzej, ale trzymasz poziom, więc i tak dobrze, fajnie i w ogóle. Jak zwykle z resztą.
    I zgadzam się z Paradise; pielęgniarki są wredne. Jak ja leżałam w szpitalu, to jeszcze specjalnie tak się rano telepały o 6 sprzątając, że budziły wszystkich na sali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam poziom? To w ogóle ma jakiś poziom? :D
      Rozumiem, u mnie były miłe, ale też tak się telepały, bo nie spałam przeważnie w nocy, a byłam aż tydzień : c

      Usuń
    2. May queen, do mnie przychodził pielęgniarz o 3 w nocy! I za każdym razem robił aferę, że 91-letnia babcia, która leżała pod oknem, umiera! No można było cholery dostać z nim. Ale skubany przystojny był!
      A poza tym to wszyscy się tam ze mnie naśmiewali, że jestem odbiciem lustrzanym tej babci, ona 91, a ja 19. Z tym, że ona to chyba żywsza ode mnie była. ;D

      ABC, sorry za to wtrącenie, możesz mnie teraz pobić, czy co tam chcesz.

      Usuń
    3. Spokojnie, na razie nie mam zamiaru. :)

      Usuń
  9. Jakie gorzej?! O.o
    To tak, od początku:
    - nie wiedziałam o co chodzi, a tu takie coś, że Marta jest w szpitalu... O_O
    - Bałam się, że Rose sobie pojechał w pizdu :((
    - Nagle jest, mój Akselcio kochany <3
    - Kłótnie, "bijatyki"- me gusta ;3
    - Rose i jego trudności w przyznaniu się do winy + przeprosiny... słodkie i cudne! *.*
    Jak dla mnie to bardzo fajny, refleksyjny, lekki (chociaż po koniec nie.) rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam taki napisać, no naszło mnie, początek wyszedł w miarę, a rozmowa już nie, a chciałam, by był idealny, chociaż jeden. -.-
      Ale cóż!

      Usuń
    2. Rozmowa mnie się tam podobała :) A szczególnie te dwa siarczyste policzki ;3

      Usuń
    3. No jak to Axl, gdy nie umie nic powiedzieć/zaradzić, bije <3

      Usuń
    4. bicie przez Axla- me gusta ;3

      Usuń
    5. Patologia - me gusta?! :D

      Usuń
    6. Po części XDDDD
      Ale obicie mordy przez Axla? ZAWSZE ;)
      JESTEM GŁUPIA, NIE SŁUCHAJ MNIE -.-

      Usuń
    7. Obie jesteśmy, bo dla mnie też o___O.
      Cicho, bo ludzie to jednak mogą sobie coś dziwacznego pomyśleć, ale dobraaaa. :D
      Tak bywa, wali na mózg na starość.

      Usuń
    8. Time to dieeeeeeeeeeee, yeah! <3

      Usuń
    9. Wake up, time to die! YEP.

      Usuń
  10. Uwieelbiam! Pisz kolejny rozdział! Nie mogę się doczekać!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jest na pewno do dupy! Może jest trochę słabszy, bo mało się dzieje, to znaczy z jednej strony i też nie wiedziałam z początku o co chodzi. Ale nie jest do dupy, jest naprawdę w porządku, bo mimo wszystko coś się cały czas dzieje - a to jest ogromny +. Szkoda właśnie, że jest więcej dialogów zamiast opisu wszystkich refleksji bohaterów właśnie jak już ktoś powyżej wspomniał. I Axl mnie wkurzał z tym policzkowaniem Marty. Ona biedna leży i jest obolała, a on jej jeszcze napierdalał po policzkach, no :c ale wiem jak jest i rozumiem czemu tak jest. To też dodaje w sumie smaczku, bo gdyby przyszedł i zaczął słodzić, to też można by było rzygać tęczą. Ale musi być trochę tej słodyczy, bo inaczej jest zbyt smutno i nie czuć tej miłości. Jednak i tak nadal nie mogę doczekać się kolejnych. Zastanawiam się co dalej ze Slashem i Donną, cholera! I też zastanawia mnie jak dalej będzie wyglądał ten związek Marty i Axla. Wiem, że masz jeszcze dużo w zanadrzu i cholernie się niecierpliwię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli jest do dupy. \m/ i kropka.

      Usuń
    2. Nie jest do dupy, no cicho :C

      Usuń
    3. Jest do dupy i starszych się kurwa nie ucisza.

      Usuń
  12. Na początku przepraszam, że dopiero teraz dodaję ten komentarz. Mam w chuj nauki i czasu nie miałam, albo nie chciało mi się włączać laptopa.
    Więc tak, pisałam Ci już to, ale powtórzę c:
    Rozdział wcale nie jest beznadziejny. Może, jak dla mnie, jedynym minusem jest to, że był tylko o Axl'u i Marcie. A najbardziej to mi się podobał początek, gdy były przemyslenia i sen Marty. No, a dialogi były takie... zwyczajne.
    No i ogólnie to nie przepadam za Axl'em, mimo to, że jego zachowanie jest w pewnym sensie usprawiedliwione to i tak go nie lubię [jednaK tego z Twojego opowiadania wolę bardziej niż tego drugiego :)]
    Pozdrawiam, czekam na kolejny rozdział ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierdole, nie "drugiego" tylko prawdziwego :/

      Usuń
    2. Dziękuję i zrozumiałam, spokojnie, spokojnie. :D:D:D

      Usuń
  13. Nowy odcinek na http://good-to-be-alive.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na kolejne, megapsychiczne części opowiadań. Nie żeby coś, ale mam już chyba ciekły azot zamiast mózgu, więc spoko są te rozdziały, nie ma co :)
    Wpadnij jak masz ochotę :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Okej, możemy zrobić taki deal :D Wygospodarowałam chwilkę wolnego czasu i przeczytałam najnowszy odcinek, chociaż wcześniej czytałam twoje opowiadanie i dotarłam do odcinka dwunastego xD
    Trochę technicznie napiszę. Sceny w szpitalu są zawsze poruszające, a ta wyjątkowo mi się podobała. Wrażenie zrobił na mnie opis uczuć Marty, która przebudza się w szpitalu (takie rzeczy są trudne do napisania). I ta rozmowa... Masz talent, pisz dalej a ja będę czytać (już teraz mogę to powiedzieć, bo zbliżają się wakacje i będę mieć więcej czasu). I nie mów, że jest beznadziejnie, bo robisz surprisa, jak później czytam i okazuje się, że jest zajebiście :D
    Sour Sugar z good-to-be-alive.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Axl to szmata, jak można uderzyć kobietę, zwłaszcza jeżeli ją się kocha :D mam nadzieję że z Donną chociaż wszystko ok i że marta szybko wydobrzeje i zmądrzeje :D ogólnie rozdział bardzo mi się spodobał, na prawdę masz talent!

    p

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj, nie przesadzaj. Mi naprawdę nie ma czego zazdrościć. Chociaż wszyscy mi zazdroszą i nie wiem czemu... w sumie, to jest Twoje pierwsze opowiadanie, czy już pisałaś kiedyś wcześniej?

    OdpowiedzUsuń
  18. No to Ci powiem, że im więcje piszez, tym bardziej się też wyrabiasz. No jeśli uważasz, że ja jakos tam świetnie pisze, to nie zawsze tak pisałam. W sumie, ten blog jest moim drugim, opowiadanie, co teraz publikuje jest moim 4 opowiadaniem, które wystawiłam na bloga. Myslę sobie, że po prostu trzeba też się wyrobic w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  19. No ja piszę od jakiś 6 ... ale wiesz, jak zaczynasz publikować na blogu, to w sumie jest jakiś przelom. Bo moim zdaniem, jak piszesz tylko do szuflady, to tak wcale się nie rozwijasz no i stoisz w miejscu. Kiedy już publukujesz masz opinie innych, wiem, że słodzenie jest czasem wkyrzające, ale jednak czasem też się zdarza, że ktoś skrytykuje no i Ty się poprawiasz. Ja tak mam. Widzę naprawdę sporą róznicę miedzy tym, co piszę tylko dla siebie, a tym co piszę na bloga.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak nadrobie u Ciebie zaleglości, to wtedy Ci napiszę porządną opinię :D A ludzie już mie znają z tego, że pisze komentarze na parę stron w wordzie. Haha.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem na 10. No trochę jeszcze czasu potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też tak myślę :) Jak narazie, to mi się czytało bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chciałabym serdecznie zaprosić na moje drugie opowiadanie o Guns N' Roses (okay, nie całkiem o Gunsach). Miałam opublikować je w dalekiej przyszłości, ale nie wytrzymałam i zrobiłam to już dziś. Na pewno nie będzie ono tak długie jak RockLikeSuicide (dawne Goddamn).
    Zapraszam więc na pierwszy rozdział "Morderca w Rainbow" - http://sunsethollywood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Nowy odcinek na my-little-rocket-queens.blog.onet.pl. Zapraszam :>

    OdpowiedzUsuń
  25. Hahahahahah, PIJONA!
    Wreszcie znalazłam kogoś na swoim poziomie 0 szarych komórek i udaję mądrą :D
    Ludzie powinni zacząć uważać na moje opowiadania, jak się za dużo na raz przeczyta to może być ciężko, hahahahahaha :D
    Moje bezmózgowie dobrze się miewa, jak Twoje? :)

    OdpowiedzUsuń
  26. No cóż rozdziałowi niczego nie brakuje według mnie tylko troszeczkę nie zrozumiałam tego snu... Jak dla mnie mógłbybyć nieco inny.. No ale, nie jest żle.. Co do Axla to mnie nieźle wkurzył tym biciem Marty. No bo co on sobie wyobraża do cholery?!?! Ale z drugiej strony tom Rose w końcu, nie? Cóż zrorić takiemu..ale to dobrze bo ta konfrontacja w szpitalu to było coś..Jak dla mnie jak najlepsza ocena za rozdział ;)
    Pozdrawiam

    ANF

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja przeczytałam , że jest w szpitalu to na początek pomyślałam , że Rose jej wpierdol spuścił .

    OdpowiedzUsuń
  28. No ja na miejscu Marty nie odezwała się do niego, gdyby mnie walną. Albo bym powiedziała, że mu potem oddam. W każdym razie, myślę, że za lekko podeszła do sprawy, że tak powiem.
    Clary ;D

    OdpowiedzUsuń
  29. nie odezwałabym się*

    OdpowiedzUsuń