A co do tych wspomnień... No nic nie powiem, chciało mi się trochę słodkości, czasem można. Dwa są w miarę ok, ale trzecie jest naprawdę przesłodkie. -.- No nic, jak wam się nie spodoba, to mówcie, ale nie wiem jak inaczej takie bachory się miały zachowywać, więc zastanówcie się najpierw... ;D
+ wróciłam do dwóch opcji "jest dobrze/jest źle" oceniajcie.
W sumie, to mam w dupie Rosa, mam również w dupie, to, że celowo zaciągnął Martę do garderoby, i! Mam w dupie, to, że jestem cholernie zazdrosny. No kurwa, naprawdę jestem, ale nie umiem się w sumie do tego przyznać. Tak, już się do tego przyznałem, ale nie przed innymi, przed samym sobą owszem.
Skoro już tak namiętnie, ostatnimi czasy zaczynam myśleć o Rosowej Marcie... Powspominam sobie, a co kurwa, mam takie prawo, czyż nie?! Mam, mam, mam... Dobra...
Marta jest nienormalna, później będzie, że to moja wina...
- Jeff, proszę! Proszę, proszę, proszę... Proszęęęę... - Jęczała mi jak nie wiem, a ja się tylko wkurzałem...
- Nie młoda, bo będzie, że to moja wina i to ja Ciebie na złą drogę sprowadzam, Twoi starzy mnie zajebią!
- Obiecuję, że nie. Jakby coś, to powiem, że Ciebie ze mną nie było! Obiecuję, przysięgam! - Ona umiała mnie przekonać. Chociaż i tak wiedziałem, że się dowiedzą.
- No dobra, to chodźmy! - Wziąłem ją za rękę i zacząłem ciągnąć za sobą do wyjścia z budynku.
Chciała spierdolić ze szkoły, ja to robiłem nie raz, ale ona przecież nie jest takim człekiem jak ja, nie pali, nie pije, nie spierdala z budy, nie szlaja się nocą po Indianapolis... To całkowicie inna kurwa sprawa. Boje się, bo na pewno mnie się oberwie najbardziej.
- Wreszcie wolność! - Śmiała się jak głupia. Zaprowadziłem ją gdzieś z dala od naszego osiedla, bo starzy małej wiedzą do której ma lekcje. Cholera, nie ma w tym jebanym zadupiu zbyt wielu miejsc gdzie można się spokojnie kitrać przez policją z paleniem. Niby mnie tam to jebie, ale jak Martę by ze mną palącym zobaczyli, to może być w chuj niemiło.
- Gdzie jesteśmy?! - Rozglądała się dookoła, wszystko obserwując.
- A no... Często tutaj przychodzę, gdy spierdalam ze szkoły. Chcesz fajkę!? - Wciskam jej jedną w rękę, kupiłem na sztuki, niestety tylko cztery miałem, ale podzielę się, nie będę takim zdziercą.
- Nie palę...
- Oj tam, to możesz zacząć.
- Wyczują ode mnie...
- To powiesz kurwa, że Ci bluzę pożyczyłem. - Nie chciałem dać się zbyć, chociaż sam nie wiem dlaczego, chyba chciałem ją trochę wprowadzić w mój świat, bo coraz bardziej się zakolegowaliśmy.
- No dobrze, ale nigdy nie paliłam...
- No dobra, to ja Ci kurwa pokażę jak się zaciąga.
Tak właśnie kurwa wyglądało ściąganie mojej drogiej koleżanki Martusi na złą drogę, pierdole, to były zajebiste czasy, niby teraz to dla mnie śmieszne, ale wtedy byłem w chuj dumny, że to ze mną pierwszy raz zapaliła i spieprzyła ze szkoły. Jakoś wtedy nie myślałem tak o niej, była młodsza, o dwa lata, niewinna taka, mała. Traktowałem ją trochę jak młodszą siostrę, chujowo to brzmi, ale naprawdę kurwa była dla mnie taką siostrą, którą się opiekowałem.
Chociaż nie powiem, czasem wkurwiała, ale wkurwiała mnie tą swoją... Niewinnością, słodkością, naiwnością w pewnym sensie... Ale i tak ją uwielbia... Łem, a może nie łem?! Cholera jasna, odpierdala mi.
Może teraz takie zajebiste wspomnienie, z czasem to stwierdzam, bo z chęcią zrobiłbym to jeszcze raz, a może i nie raz... Może tak z milion razów?
Mała gapiła się na mnie wielkimi oczami, nawet nie wiedziałem co jej odpowiedzieć.
- Jeffy... Proszę, naprawdę nie wiem co mam zrobić, jak mam to zrobić... Miałeś na pewno dziewczynę, a ja jestem głupia i nie wiem jak się całuje, no tak, niech będzie bezpośrednio...
- Daj spokój, kurwa no nie jesteś głupia! Ale.. - nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Nie potrafiłem odmówić, gdy patrzyła na mnie takimi oczami. Kurwa, przecież jest dla mnie jak siostra. Mam całować się z siostrą? Chuj i tak wiem, że nie umiem jej odmówić.
- Co będzie jak mnie będzie chciał pocałować? No powiedz.. Jak mam się zachować…
- Kurwa, nie panikuj, dziewczyno… Nie ma powodu, rudy to kurwa, on to nawet nie zauważy, taka ciota z niego.
- Jasne, nie zauważy.. - powiedziała, udając smutną, obrażoną dziewczynkę. Och, jak ona uwielbiała manipulować. Przestań, no kurwa! Co ja mam zrobić?!
- Ej.. nie obrażaj się! - chciałem, żeby się na mnie spojrzała. Dźgnąłem ją lekko palcem w brzuch, bo może chociaż wtedy jakoś zareaguje na moje słowa. Mała, nie bądź złośliwa, błagam.
- Mówisz, że mnie lubisz, a nie chcesz nauczyć! Czemu, skoro to tylko głupie całowanie?
- Bo ten no… Kurwa nie wiem dlaczego, bo nie chcę całować się z kumplem, będę czuł się, tak, jakbym całował się z samym kurwa rudym, ogarnia?!
- Nie, nie ogarnia, ja nie mam ptaszka w spodniach, a on ma. Dobra, idę do domu, dzięki wielkie, serio, serio dzięki kurwa wielkie! – Zaczęła iść wkurzona w drugą stronę, a ja stałem jak wryty, niby problem z głowy… Nie, muszę ją zatrzymać.
- Kurwa, zaczekaj, no! - nie mogłem przecież pozwolić jej pójść. Na pewno bym się tym zadręczał. Więcej niż pewne, że zaraz poleciałbym ją przepraszać. Miała coś takiego w sobie, małą słodką dziewczynkę i nie mogłem pozwolić, żeby się na mnie kurwa gniewała! Złapałem ją za rękę w nadgarstku, zmuszając ją tym do zatrzymania się. - To może.. opiszę Ci jak to ma wyglądać, co? Proszę, tylko kurwa nie uciekaj, no!
- To tak jakbym Ci opisała jak się szyje sukienkę, zrozumiałbyś coś?
- Co mi kurwa do szycia sukie...
- Dokładnie, a co mi do całowania?! Tyle co nic. - Dobra, nie ogarniam jej, ale pewnie ma rację...
- Opisanie, albo spierdalaj.
- No dobra kurde, ale dokładnie, bo nie zrozumiem pewnie.
- To.. to, załóżmy, że on zaczyna, tak? Zbliża się do Ciebie, patrzycie sobie w oczy, czujecie swoje oddechy i inne takie duperele. Aż w końcu wasze usta zaczynają się stykać. Wtedy kurwa nie musisz praktycznie nic robić, no! Tylko zamknąć oczy i się dać ponieść. Mój pierwszy raz tak wyglądał. Wasze języki i usta same się jakoś ze sobą zgrają. To jest coś, co się umie od zawsze. Nie trzeba się takich rzeczy uczyć. - dobra, trochę się wykręcałem przyznaję szczerze. Trzeba było to wyćwiczyć, a kurwa ćwiczyć nie chcieliśmy, więc nie mogłem o tym napomknąć. Poza tym.. no do chuja, coś w tym z prawdy było. Faktycznie takie rzeczy potrafi każdy. Już wiedziałem, że i tak będzie męczyła mnie dalej.
- Yyy... Okej, Izzy, mówcą to ty nie będziesz, nic nie zrozumiałam. - Jej mina mnie rozpierdoliła, ale się spodziewałem, no tak czy nie?!
- Kurwa, nie, nie będę Ci pokazywał w praktyce, nawet o tym nie myśl.
W tym momencie nic nie powiedziała, tylko spojrzała na mnie oczami słodkiego, małego, zbitego szczeniaczka. Do kurwy, jak ona to robiła?! Szkoda, że ja tak nie potrafiłem. Zawsze mógłbym udobruchać starych takim spojrzeniem.
- Marta, no kurwa.. nie można tak. Jeśli to nie będzie jak pocałunek z Rudzielcem, to kurwa jak z siostrą. Zrozum. - mój ton był już błagalny. Miękłem i na pewno to widziała.
- Ale to tylko malutkie buzi.. malutkie, jednorazowe nic nieznaczące buzi. Nie pomożesz siostrzyczce? Jeffy.. - po tych słowach się uśmiechnęła. Robiła to w tak słodki sposób, że aż mogło kurwa zemdlić! Nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek uśmiechał się w taki sposób. Pierdolona, mała manipulantka.
- Nie, Marta! Nie rozumiesz-słowa-nie?!
- Nie. - Poruszyła brwiami, ja się tutaj produkuję, żyły wypruwam, próbuję jej wyperswadować, że nie możemy się pocałować, bo to jest... Nieetyczne?! Cholera, od kiedy ja znam takie słowa... A ona od tak całe moje starania zmienia w pył, cholera, mam dość.
- I chuj dupa kurwa blada. Jaśniej nie potrafię! - teraz to ja udałem obrażonego i spuściłem głowę, bo jeszcze chwila, a naprawdę bym nie wytrzymał. Kurwa, no stuprocentowo pewne, że nie zniósłbym tego jej wzroku.
- Jeffy.. - jęknęła błagalnie i podeszła do mnie, szturchając mnie lekko łokciem w bok. W dodatku usiłowała spojrzeć mi w oczy, jednak ja zawzięcie na to nie pozwalałem. - Jeffrey! - to powiedziała już głośniej, znów udając obrażoną, przy czym tupnęła zabawnie nogą. Kurwa, jakie to było urocze, kiedy nie mogła nic zrobić! Aż chciało się droczyć.
- Cholera jasna, dasz mi spokój?!
- Przecież wiesz dobrze, że nie dam Ci spokoju, dopóki mi tego nie pokażesz, wiesz to dobrze, wieszwieszwiesz! - No tak, w sumie racja, wiedziałem to, wiedziałem od początku.
- Dobra, chodź, ale tutaj, za winkiel, żeby nikt przypadkiem nas nie zobaczył, bo jak zobaczy... Nieważne kurwa z resztą, chodź, nie?!
- Idę, idę! - widziałem, że mało nie skakała w górę ze szczęścia. Bez przesady, no kurwa serio! Ale z drugiej strony jednak rozumiałem. Pociągnąłem ją za dłoń za róg ulicy i wtedy przyparłem do ściany, spoglądając jej w oczy.
- To jak? Jesteś gotowa?! - poruszyłem brwiami. Może chciałem ją trochę nastraszyć. Może zmieni zdanie i jednak nie będzie chciała, żebym to ja jej pokazywał takie rzeczy? Wątpliwe, ale.. spróbować warto.
- Zawsze i wszędzie, więc jak, już?! - Wkurwia mnie to, że jest taka przewidywalna, znaczy może nie ona, ale ja ją tak zajebiście mocno znam, niby źle, ale z drugiej strony to nawet lepiej, że wiedziałem co zrobi, tak... Czy nie?! Bo w sumie się gubię we własnych myślach.
- Taaak.. - skinąłem głową, na chwilę ją spuszczając. Chrząknąłem cicho i niezbyt chętnie, lecz szybko się za to zabrałem. Oparłem ręce na ścianie jakiegoś budynku tuż nad jej głową, po czym przykleiłem się do jej ust. Nie zastanawiałem się nad tym długo, po prostu zacząłem ją całować. Tak jak potrafiłem najlepiej, niech się mała lepiej szybko nauczy, no!
Nawet nie było tak źle, zważywszy na to, że całowałem kumpla, czy tam siostrę, nie?! Chociaż w sumie... Ej, nie było tak źle, nawet bym powiedział, że nieźle. Ma milusie usta, i ładnie pachnie, no... Stradlin, odwalasz kawał dobrej roboty, ale spoko, wystarczy na tyle...
- Dzięki... Ale teraz się odsuń... Bo przez ciebie sama sie wkręciłam w całowanie mojej koleżanki...
- Widzisz, czyli Ci się nie podobało? A nie mówiłem, kurwa? Właśnie. Wiedziałem. - nie mogłem powiedzieć, że nie było tak źle. Sam musiałem udawać zniesmaczenie, skoro całowałem jakby siostrę.. Puściłem ją po chwili i się odsunąłem. Powie cokolwiek? Czy sobie tak po prostu pójdzie? E, no chyba nie. Przecież to baba. Baby tak nie robią.
- Em... Nie wiem co powiedzieć, jak to opisać... - Speszyła się, haha, a jednak było to warte świeczki, udało mi się ją zawstydzić. - Mam nadzieję, że William nie będzie chciał się całować, więc... Tego, dzięki.
Wiecie? Wielka kurwa szkoda, że mnie nie poprosiła o wytłumaczenie jak będzie wyglądało jej rozdziewiczanie przez Rosa, ależ kurwa wielka szkoda! Ja pierdole, szkoda, że nie miałem tej przyjemności, jakbym jej zaczął tłumaczyć - nie zrozumiałaby. Więc musiałbym jej pokazać... Hahaha, Stradlin, ty i te Twoje pomysły, naprawdę jesteś niepoważny. Ale jakbym wtedy miał tą przyjemność, wytłumaczenia jej, pokazania... Na pewno nie musiałaby wracać do swojego... Williamka, kurwa.
Ogarnij się cholera jasna, może przypomnę sobie małą Martuśkę? Jeszcze taką słodką, niewinną, nie chcącą się całować i uciekać z budy?! Czemu by nie? Co wy na to, moi ukochani słuchacze?!
Do dziś pamiętam to, jak po raz pierwszy się spotkaliśmy. W jedną z kwietniowych, ciepłych niedziel przed naszym kościołem. Stałem wtedy jak ta ciota w tym białym chujstwie, to jest komży. Chciałem czy nie musiałem być ministrantem jak każdy porządny chłopak w okolicy.
Mamusia już o takie szczegóły zawsze dbała. Trzymałem w rękach kartonowe pudełeczko, oklejone kolorowym papierem, z otworkiem na pieniążki. Nie pamiętam już co to była za zbiórka, ale przecież my teraz nie o tym! Zobaczyłem się wtedy pierwszy raz z małą Martunią. Była ślicznie ubrana w różową sukienkę w białe kwiatuszki, białe rajstopy i malutkie, czarne lakierki. Ciemnobrązowe włosy miała splecione w dwa warkoczyki, na końcach związane różowymi kokardkami. Szła z mamą za rączkę, a w drugiej malutkiej dłoni trzymała zaciśniętego pieniążka.
Patrzyła na mnie swoimi ogromnymi, ciemnymi oczami jakby się bała. Była strasznie zawstydzona, bo nie chciała podejść sama tylko ciągnęła za rękę mamę, gdy ta zaproponowała jej, aby zrobiła to sama. Była taka słodka. Maleńka, drobniutka i prześliczna jak laleczka. W końcu dotarła do mnie z wyciągniętą łapką i wrzuciła monetę do pudełeczka, patrząc na mnie z nieśmiałym uśmiechem. Nie tylko jej dołeczki w policzkach były urocze, a także brak jednego mlecznego zęba z przodu.
- Dalej, podejdź bliżej, przywitaj się z Jeffim, skarbie. Mówiłam Ci o nim. - mówiła do niej mama, gdy ta próbowała schować się za materiałem jej spódniczki. Kobieta reagowała śmiechem i głaskała ją po głowie. Powoli ukucnęła przed nią, a potem spojrzała na mnie. Też nie bardzo wiedziałem co robić. Stałem jak te ciul i się patrzyłem, z na pół otwartą buzią. Jak jakiś niedojeb! - Mnie już znasz, Jeffy.. ale mojej córeczki jeszcze nie. Więc to jest Marta, no przywitaj się z kolegą, podaj mu rączkę. - widziałem, że mała Martunia strasznie się stresowała, jednak po chwilowych namowach swojej rodzicielki wyciągnęła w moim kierunku swoją łapkę, po raz kolejny patrząc na mnie tymi ogromnymi oczyskami ze słodką minką.
Mieliśmy cholera... Ja miałem chyba z 9 lat, a ona... Dwa mniej... Cicho! Siedem no. Uścisnąłem jej rączke, delikatnie, ale uścisnąłem.
- Jeffy, pogadaj z koleżanką nową.- Ale mamo, o czym?! - Popatrzyłem na matkę, wtedy, jak na ducha, o czym mamy gadać, haha, dobre, pod kościołem i w dodatku jak ona jest taka nieśmiała.
- No na przykład... Odprowadzisz ją skarbie do domu, okej? My tam będziemy, z tatusiem, a wy przejdziecie się pieszo, blisko jest.
- Dobrze, niech już będzie.. - wiedziałem, że i tak mnie w to wrobią. Już wiele razy gadali o Marcie i chcieli nas poznać, ale zwykle coś wypadało, nie żebym się bał, czy coś. Ona nadal patrzyła na mnie tymi oczami i była chyba trochę zmieszana. Teraz musiałem pokazać jaki kurwa jestem dorosły i ją odprowadzić, jak prawdziwy mężczyzna. Nie mogłem zwiać, chociaż już o tym poważnie myślałem.
Rodzice zniknęli nam z pola widzenia, a ja wtedy się otrząsnąłem i przestałem jej przyglądać.
- To.. to ja pójdę się przebrać i odniosę to, poczekasz? Albo dobra, chodź, młoda. Poczekasz tam, nie będziesz tak stała tutaj.. - wreszcie zebrałem się, żeby coś powiedzieć i pokazałem jej wtedy, aby szła za mną.
Poszła za mną do tego... Zakrystii, tak?! No sam już kurwa nie wiem czy mnie się nie pojebały nazwy, ale chuj. No to się przebrałem, wziąłem małą za rączke, miała ją taką malutką, drobniutką, ja akurat nie miałem małych rąk, jak na 9 lat, po starym pewnie. Ale nieważne,
- Odezwij się, hej! - Spojrzałem na małą, jak sobie tak dreptała obok mnie, no nie była zbyt rozmowna, bała się pewnie. Troche chujowo stazi nam zrobili, że zostawili ze mną biedne dziecko... Nie to, zę coś... Ale nic nie powiem.
- Ale. ee.. co mam mówić? - wreszcie coś powiedziała. W sumie to nie było nic jakiegoś specjalnie ciekawego, no ale mimo wszystko lepsze jest to, niż nic. Mogłaby się bardziej wysilić, ale nie będę narzekał.
- Cokolwiek, no nie wiem.. zbierasz kapsle? Albo znaczki pocztowe? Zbierasz w ogóle cokolwiek? - zapytałem o pierwsze lepsze co przyszło mi do głowy. Może akurat dzięki temu uda nam się rozkręcić rozmowę.
- Ale. ee.. co mam mówić? - wreszcie coś powiedziała. W sumie to nie było nic jakiegoś specjalnie ciekawego, no ale mimo wszystko lepsze jest to, niż nic. Mogłaby się bardziej wysilić, ale nie będę narzekał.
- Cokolwiek, no nie wiem.. zbierasz kapsle? Albo znaczki pocztowe? Zbierasz w ogóle cokolwiek? - zapytałem o pierwsze lepsze co przyszło mi do głowy. Może akurat dzięki temu uda nam się rozkręcić rozmowę.
- Mama mówi, że to nie ma sensu. Po co coś zbierać, skoro to nie ma sensu, tak mi mówi... - Rozkręciła się, widziałem jak coś tam sobie gestykuluje rękami, nawet wymachując przy okazji tą moją ręką. Słodka była, niby nie mam nic z dzieciakami, nie jestem jakimś pedofilem... Ale chętnie bym ją wyprzytulał. Te jej wielgachne oczy, były po prostu zajebiste.
- Nie ma sensu, czemu? Zajebiste to jest. Ja mam całą kolekcje kapsli. Całe mnóstwo w specjalnym segregatorze, wszystko w torebeczkach. Ostatnio wujek przywiózł mi trzydzieści z Anglii! Kiedyś Ci pokaże jak będziesz chciała,może przekonasz się do zbierania. Mój tata mówił, że razem z Twoim zbierał kiedyś znaczki pocztowe. Miałem robić to samo i przejąć jego kolekcje, ale doradził mi, że kapsle też są fajne, a wolałem mieć coś nowego i własnego, więc.. dlatego zdecydowałem się na nie. - sam teraz bardziej się przejąłem i zacząłem mówić z większymi emocjami w głosie. Już zaczynało się coś dziać, no nareszcie. Brawo!
-Łaał.. Ale... Brzydkie słowo! - Odskoczyła ode mnie, jak zając, serio, aż się zdziwiłem, nie ogarnąłem o co jej chodziło. - Brzydkie słowo, brzydkie sowo, nie słyszę, nie słyszę. - Zatkała sobie uszka i śpiewała jakąś piosenkę, Boże, jak matke kocham, zaraz ją przytulę, taka słodziutka jest. Zacząłem się śmiać i kręciłem głową, patrząc na nią uważnie. Szturchnąłem ją lekko.
- Cicho! Wymsknęło mi się, przepraszam już. Nie będę tak przy Tobie mówił. Odkrywaj uszy, no juuuuż.. - sam złapałem ją po chwili za ręce i próbowałem je odciągnąć, żeby przestała zatykać uszy. Nie sądziłem, że tak zareaguje i powiedziałem z przyzwyczajenia, jak przy kolegach.
-Dobra, dobra, ale nie mów tak więcej, bo powiem mojej mamie, a moja mama powie Twojej mamie, a jak Twój tata się dowie... - Ską ona wiedziała, że bałem się mojego starego? Haha, dzieci jednak są mądre, znaczy... Sam jestem dzieckiem, no mało ważne.
-Nie będę już tak mówił, chodź, samochód jedzie. - Pociagnąłem ją za rączkę, by zeszła z ulicy.
- W ogóle może.. przejdziemy się gdzieś jeszcze?
Znaczy odprowadzę Cię do domu i.. no nie wiem, jest tu niedaleko taki fajny
mostek, dużo łabędzi pływa i w ogóle.. - chciałem jakoś się z nią poznać.
Wydawała się być słodka i na pewno fajna. Mogliśmy razem nakarmić łabędzie, o
ile się zgodzi. No zgódź się!
- No dobra, ale jakby coś, to powiesz mojej mamie, że byłam z Tobą? Ona zadaje tak dużo pytań, jak jestem pięć minut po godzinie wyjścia ze szkoły, to jest zła, i nie wiem czemu. - Słodkie, robiła taką niezadowolną minkę. Naprawdę słodka. Poprowadziłem ją tam, gdzie mówiłem, że zaprowadzę, czyli nad to jeziorko, na mostek...
- Powiem, jasne, że powiem. Moi też będą się
martwić, ale skoro jesteśmy razem to na pewno będą spokojniejsi. - zaśmiałem się
i pokiwałem głową, wprowadzając ją na drewniany mostek. Całkiem pusty. Wokół
było sporo drzew, śpiewały ptaszki.. Fajny klimacik. Puściłem jej rączkę i
powiedziałem, aby sobie usiadła, a gdy się do tego przymierzała, to chwyciłem w
dwa palce materiał jej sukienki i podniosłem ją do góry, głupio śmiejąc się pod
nosem.
Pomyśleć, że kiedyś kurwa najgorszym przestępstwem było zaglądanie dziewczynkom pod spódniczki, a teraz pierdolenie się z nimi pod ścianą, jest mniej... Przestępcze niż tamto. Jak życie się kurewsko mocno zmienia, aż się wierzyć nie chce.
Czasem żałuję, że jestem tym kim jestem, przeważnie ostatnio, gdy widzę Martę, powinna kurwa mać zostać tam gdzie była, nie przypomniałbym sobie, że jak już robiła się starsza, podkochiwałem się w niej, nieważne jak to brzmi, ale tak było. Jak Rose ją zostawił, cieszyłem się, nie wiedziałem, że tyle jej naobiecywał, że ona tak tęskniła, ale... Ja pierdole, teraz jest przecież źle, jestem egoistą, ale dla mnie to ona powinna wrócić i już nigdy się nie pojawiać w naszym świecie.
Ale ze mnie jest szmata, nie chcę aby była szczęśliwa, chociaż... Skoro nie jest ze mną, to nie ma prawa być szczęśliwa. Pierdolę taką robotę, idę na dziwki...
Pomyśleć, że kiedyś kurwa najgorszym przestępstwem było zaglądanie dziewczynkom pod spódniczki, a teraz pierdolenie się z nimi pod ścianą, jest mniej... Przestępcze niż tamto. Jak życie się kurewsko mocno zmienia, aż się wierzyć nie chce.
Czasem żałuję, że jestem tym kim jestem, przeważnie ostatnio, gdy widzę Martę, powinna kurwa mać zostać tam gdzie była, nie przypomniałbym sobie, że jak już robiła się starsza, podkochiwałem się w niej, nieważne jak to brzmi, ale tak było. Jak Rose ją zostawił, cieszyłem się, nie wiedziałem, że tyle jej naobiecywał, że ona tak tęskniła, ale... Ja pierdole, teraz jest przecież źle, jestem egoistą, ale dla mnie to ona powinna wrócić i już nigdy się nie pojawiać w naszym świecie.
Ale ze mnie jest szmata, nie chcę aby była szczęśliwa, chociaż... Skoro nie jest ze mną, to nie ma prawa być szczęśliwa. Pierdolę taką robotę, idę na dziwki...
Już czytam :)
OdpowiedzUsuńChyba najfajniejszy odcinek (jak dla mnie) :) Kocham ostatnie zdanie i czekam na ciąg dalszy. Nie no, fajnie, fajnie :)
OdpowiedzUsuńMnie się ogólnie jakoś cały akapit podoba. ;)
UsuńOjeja, jakie słodkie :3 Wyobrażam sobie małą Martusię :3
OdpowiedzUsuńTo pierwsze wspomnienie jest podobne to treści opowiadania, które piszę z kolegą, a zamierzamy opublikować je we wrześniu. Haha, pisane na podstawie własnych doświadczeń sprzed lat :)
OdpowiedzUsuńJa to myślałam, że jak już dziewczyna prosi faceta (jakiegokolwiek, niezależnie, kim on dla niej jest), to on od razu się na to godzi. No bo to takie w stylu faceta.
Nie dziwię się więc, że Stradlin teraz żałuje, że Marta nie zaliczyła z nim swojego pierwszego razu :D
Jeff ministrantem? Dobry Boże, widzisz, a nie grzmisz! Ministrant i zagląda pod kiecki małych dziewczynek... No nie... Ale wszyscy ministranci to zboczuchy, wiem, bo za wielu znałam, niestety. Do tego najgorsze ćpuny i dziwkarze.:)
Izzy nie powinien mówić, że skoro Marta z nim nie jest, to nie ma prawa do szczęścia. Skąd ta pewność, że gdyby była razem z nim, to niczego by jej nie brakowało?
Skłoniłaś mnie do refleksji na temat Zielonoświątkowców :D
OdpowiedzUsuńTa, doskonale pamiętam, jak kilkanaście lat temu też mnie tak dręczyli.
Rozumiem i nawet mu współczuję.
Bo ciekawa jestem czy tam też ministranci są.
OdpowiedzUsuńBiedactwo z niego...
Jak znajdziesz kiedyś trochę czasu, to miałabym prośbę, abyś wypowiedziała się na temat Trójki u mnie. :)
Kiedy tam chcesz ;)
OdpowiedzUsuńWyjeżdżasz na wakacje?
Zazdroszczę! Chociaż akurat pogoda Ci chyba nie dopisała...
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńZajebiste! To chyba najfajniejszy rozdział. Super pomysł z tymi wspomnieniami. Już ci mówiłam, że KOCHAM narrację Stradlina, jesteś po prostu w tym świetna. Nie będę się specjalnie rozpisywać bo nie mam żadnych uwag, a takie gadania dla samego gadania.... nie lubię czegoś takiego, dlatego życzę jeszcze więcej pomysłów i powodzenia w pisaniu!
OdpowiedzUsuńChyba już powtarzasz któryś raz, że "to najfajniejszy rozdział" huehue ;) Czyli idzie mi dobrze.
UsuńPrzeczytam, jak znadję chwilkę, bo wiesz, jestem teraz poza granicami Polski i mam słaby dostęp do neta. Czekam tez na Twój komentarz na moim, bo sie juz steskniłam za Twoimi wypowiedziamia :*
OdpowiedzUsuńRose z zwierzenia-sunset-strip
Cholera, jestem chora i nie napiszę długiego komentarza, ale uwierz, że chciałabym, naprawdę! :(
OdpowiedzUsuńWięc napiszę, że bardzo, bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podobają te wspomnienia. Jebie mnie czy są za słodkie, bo są zajebiste. No i wcale nie są za słodkie, są idealne. Szczególnie te ostatnie, jak są jeszcze małymi dziećmi przypadło mi do gustu. Może dlatego, że jest tak cholernie inne. Niczego podobnego na blogu nigdy nie przeczytałam i to jest takie super, że jest oryginalne.
Doszło do mnie, że lubię małe dzieci. Sprawię sobie takiego maluszka za pare lat ;>
Co do opowiadania, to podoba mi się ogólnie pomysł ze wspomnieniami. Taka odskocznia. Może kiedyś napiszesz jeszcze wspomnienia Axla, takie jak we wcześniejszych rozdziałach, ale nie pamiętam dokładnie w którym, bo trochę dawno to było :)
Okej, mam nadzieję, że coś ogarnęłam, bo ja chyba nie.
Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco, bo mi zimno :*
*Okej, mam nadzieję, że coś ogarnęłaś, bo ja chyba nie.
Usuńo tak tam miało byc xD przepraszam za pomyłkę :)
Ogarnęłam wszystko i ogólnie bardzo mi się ten komentarz podobał, nie powiem, że nie. ;)
UsuńOgólnie wspomnienia są dla mnie fajne, bo nie trzeba nad nimi myśleć, można je stworzyć jakiekolwiek sobie chcemy, nie?
No właśnie, właśnie.
UsuńSpodobał ci się ten komentarz? O załamka, mi nie xD
No właśnie, właśnie.
UsuńSpodobał ci się ten komentarz? O załamka, mi nie xD
Jestem złym człowiekiem :C Bo przeczytałam tak szybko, a kazałam na komentarz czekać :C I wiem, że przeczytasz dopiero jutro ok. 15(tak, zapamiętałam!) :C No ale komenatrz piszę(Zosik wreszcie coś pisze, alleluja!). Dobra, to zaczynam. Izzy jest słodki, niesamowicie słodki, to jak opisuje małą Martusię... Tylko troszkę dziwnie mi się to czytało, równocześnie pisząc opowiadanie, w którym Iz jest Marty tatuśkiem, ale to tam chuj i nieważne xD Wracając do notki to kooocham te wspomienia, kocham najbardziej na świecie i już! Lubię takie 'powroty do przeszłości', zawsze mi się podobały, a te w Twojej wersji są po prostu wykurwione w kosmos! :D Stradlin ministrantem, Oesu xD Wyobraziłam sobie takiego małego Stradlinka w 'tej białej kiecce' i się prawie poryczałam ze śmiechu xD Ogólnie rzecz biorąc: zajebista zajebistość ^^
OdpowiedzUsuńKocham Cię! <3
PS Boże, czy ja napisałam długi komentarz?! :O Chyba najdłuższy w moim życiu!
Długi?! Wcale nie jest długi, mała, wręcz przeciwnie, króciutki, sama Ci piszę o wiele dłuższe... ;) No weź, musisz mi tak słodzić?! Wykurwiste w kosmos? Mhm... No nie wiem, nie wiem XD
UsuńKocham cię również.
Długi jak na moje standardy, oczywiście xD Nie słodzę, tylko prawdę mówię i tyle! <3
UsuńTeraz pozwolisz, że będę Cię wychwalać...
OdpowiedzUsuńPo prostu piękne! Też czasem lubię taki miód -.-
I... mam taką skrytą nadzieję, że Marta będzie z Izzym...
Czasem można. ;)
UsuńWspomnienia są takie wspaniałe, cudowne, urocze <3
OdpowiedzUsuńAle ale pierwszy raz mam ale :c NIECH IZZY ODPIERDOLI SIĘ OD MARTY !
I TO JA XD ALE SIE ZAPOMNIALAM PODPISAĆ
UsuńAGA <3
No wiem, że ona jest Akselciowa, ale trzeba troszkę zamieszać i musi się coś dziać, my honey <3 :)
UsuńDobry rozdział. Nie wiem jak jest lepiej. Z Axlem czy z Izzym ;) Możesz jeszcze kazać Izzy'emu powspominać jego pierwszy raz z Martą w Lafayette ;) Hahahaha! ;D
OdpowiedzUsuńChyba Axla pierwszy raz?! ;D
UsuńŚwietny rozdział! <3 Uwielbiam te retrospekcje. Są takie spokojne i refleksyjne, bardzo przyjemnie się czyta :) Po prostu genialnie...taki mały Izzy jest przesłodziutki, i mała Martusia...Jeeeju, cudowne to było! *_*
OdpowiedzUsuń"Pierdolę taką robotę, idę na dziwki..." xD.
Nie wiem kim jesteś Anonimku, ale podoba mi się Twój komentarz ;) Bo w sumie samą prawdę powiedziałeś, nie?! I wiadomo, ostatnie zdanie jest naprawdę udane, przyznaję się bez bicia... <3
UsuńTak, tak! Cała prawda, na serio świetne :). Mrs. Saulie, z Gunsi łaczą zajebistych ludzi ^_^ Wybacz, że się nie podpisałam ;)
UsuńNie ma sprawy. ;) ALE JAKAŚ MI SZMATA KLIKNĘŁA "JEST ŹLE" wkurzające, bo zamiast napisać - klika, a nie ma odwagi napisać co jest nie tak.
UsuńCudowny rozdział :) Świetnie Ci wyszły te wspomnienia, najbardziej podoba mi się ich druga część. Izzy wydaje mi się coraz bardziej ciekawy, ma coraz więcej różnych twarzy.
OdpowiedzUsuńStradlin ministrantem?! A to dopiero! :D
Stradlinek ministrantem, tak, tak. Słodziaczek musi być, nie?! :)
UsuńNa ocenialni http://pomocne-oceny.blogspot.com/ ukazała się ocena twojego bloga.
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować wczoraj, ale klawiatura mi nie chciała działać, przepraszam ;O
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału to... CHCE TAKICH WIĘCEJ ! Te wspomnienia są fantastyczne *.*
Stradlin ministrantem? Mi pasuje xD Nie powiem, że nie zaskoczyłaś ^^. Nie spodziewałam się tego.
Kurde, pocałowali się, bo Marta chciała się nauczyć. Izzy tego nie chciał... no jak ja go kiedyś dorwę w swoje łapska... JAK TAK MOŻNA ?! Przecież wiadomo, że ona mu się podobała i podoba. Chłopak jest cholernie o nią zazdrosny... To takie kurwa, słów mi brakuje.
WIESZ, MOIM ZAJEBISTYM MARZENIEM JEST TO, BY MARTA BYŁA Z IZZYM *.* ALE TO W TWOIM OPOWIADANIU JEST NIEREALNE ; (
Hahahahahaha, Izzy zaglądał Marcie pod sukienkę ;P . Niedobry dzieciak xD . hahah
Dobra, czekam na kolejny rozdział :D
Izzy z Martą? Weź, a co z Rosiakiem ? : c
UsuńDzięki za poświęcenie czasu i uwagi :) I jest mi bardzo miło, że Ci się podoba.
OdpowiedzUsuńColleen kiedyś właśnie tak robiła - najpierw się pieprzyła, potem brała kasę i "do widzenia" albo brała kasę, potem się pieprzyła i "do widzenia", w każdym razie ma 24 lata, a to chyba odpowiedni wiek, żeby wreszcie zacząć myśleć poważnie o swojej przyszłości i w końcu się ustatkować. Ale czy jej się to uda? W końcu istnieje jakiś problem, o którym boi się otwarcie mówić.
Nie wiem, czy jej się to znudziło... Po prostu skończyła z tamtym życiem zaraz po tym, jak przestała brać heroinę. W jej życiu pojawił się Randy, kręci się wokół niej, to i pewnie zastanawia się, czy by się do niego nie przykleić na stałe :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jak to będzie.
Niby tak, ale to tam wie, co jej w głębi duszy siedzi.
OdpowiedzUsuńTylko, żeby on jeszcze tego chciał! :D
A on zajebistym facetem :)
OdpowiedzUsuńMoże nie należy do takich, którzy się prześpią, a potem "spadaj" :]
OdpowiedzUsuńHej kochana, co tam u Ciebie slychac? Ja w poniedziałek wracam do domu, to bede mogla przeczytać ten rozdzial, haha. A jaram sie, bo sa przeciez w nim wspomnnienia!
OdpowiedzUsuńRose z zwierzenia-sunset-strip
Z góry przepraszam, że mi to tak długo zajęło ale w końcu przeczytałam :) Ogólnie miłe wspomnienia mieli razem, chociaż to jak się tak nad nią litował całkowicie mi nie pasowało :D Trudno. Ostatnie zdanie mnie rozwaliło, po co się przejmować, lepiej iść na dziwki :D Więc cały rozdział miły i przyjemny. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńKurcze, zabij mnie, ale nie rozumiem tego "litowania się" nad nią.. Wytłumacz ;C
Usuńw sensie, że ona czegoś chciała to zawsze się nad nią litował i jej ulegał. To by się stało strasznie wkurwiające w pewnym momencie. Ale to tylko moje zdanie :)
Usuń+ dodałam nowy rozdział, przeczytaj jeśli chcesz :)
UsuńJuż rozumiem, po prostu nie wiedziałam dokładnie i wolałam dopytać. Doceniam, że każdy ma swoje zdanie o moim opowiadaniu ;)
UsuńPrzeczytam.
A ja bym powiedziała, że raczej wygląda. D:
OdpowiedzUsuńMalutka Marta i Izzy <3 ombg rzygam tęczą *.*
OdpowiedzUsuńzajebiste wspomnienia, szczególnie spodobało mi się to drugie. Jeff i Marta jako dzieci ;>
najlepszy odcinek, moim skromnym zdaniem. w ogóle narracja Stradlina, te wspomnienia.. coś wspaniałego! <3
Narracja Izziego, jest lepsza, bo bardziej opanowana, nie klnie non stop jak Rose. Jest czuły wobec niej, można wręcz powiedzieć, że opisuje uczucia co do niej. Axl, skupia się na tym, ze dobrze ją zna, i jak działa na nią jego dotyk i wgl. takie wrażenie odniosłam. Od tego jest zaborczy i próbuje nią pomiatać, jak na mój gust, a miał sie starać, być tym kim był kiedyś.
OdpowiedzUsuńOgólnie wychodzi na to, że Izzy i Axl, ją kochają, a Steve coś do niej czuje. Slash próbuje rozgryźć Donne. A Duff? Mało o nim jest. Może jakąś laskę by polubił(taka sugestia ;p).
Ale wspomnienia Izziego są piękne. Słodkie i delikatne. Podoba mi się to. Jakbym to ja była Martą, to nie ważne jak Bardzo bym Williama kochała, w pysk by dostał już nie raz.
Iga ;D
Nie no, jak czytałam myślałam że padnę. Te wszystkie wspomnienia były przecudowne. Ale najbardziej podobał mi się ostatni akapit. Jakiś taki najbardziej szczery. Nie, że tamte nie są szczere, ale jednak mogło tak być. Podoba mi się! A najbardziej mała Marta jest tak słodziutka i wgl.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy. :D:D
No więc kurwa pierwsze pytanie: DLACZEGO STRADLIN NIE POWITAŁ MNIE "MÓJ DROGI ŚMIERTLENIKU"?! :c
OdpowiedzUsuńPowie, że jej bluzę pożyczył, how sweet. ♥ Uwielbiam to wspomnienie. Takie... Bojawiem? On taki "dorosły" wielce, traktuje ją jak dziecko praktycznie, a później ona tak "rozkwita" w jego oczach *_*. Dobra zamykam się, przechodzę dalej.
NADAL JĄ UWIELBIASZ IZZY, NIE WYKRĘCAJ SIĘ!
"ja nie mam ptaszka w spodniach, a on ma" HHAHAHHA! :D
Nie chce się z nią całować, a teraz chce, co za głupek! Trzeba było korzystać, a nie dać sobie laskę sprzed nosa zabrać! :D Łohoohohoh, w ogóle uważasz, że przyjaźń damsko-męska istnieje? Moim zdaniem zawsze ich będzie coś do siebie ciągnęło. :)
Obgryzam paznokcie, niech ją w końcu pocałuje no!!!
...
No nareszcie, tylko... CZUJĘ NIEDOSYT ;C ! Spodobał mi się team Izzy-Marta, o mój Boże, nie! Nie, ona nie zostawi Rudego, kocha go, Izz to tylko przyjaciel, prawda?!
"moi ukochani słuchacze" ?! WTF?! A GDZIE ŚMIERTELNICY?! ;C
"Pomyśleć, że kiedyś kurwa najgorszym przestępstwem było zaglądanie dziewczynkom pod spódniczki, a teraz pierdolenie się z nimi pod ścianą" - dokładnie.
Czyżby Stradlin czuł się... Źle? Ojej, teraz widzę jak Wam było żal u mnie Duffiastego, przecież to takie smutne! Ale jak Marta zostawi Axla i będzie z Izzym, to Rose'owi będzie smutno! Tak źle, tak niedobrze. ; C Chyba się nie pozbieram po tak dużej dawce emocji! ; C
I Marta ma być szczęśliwa!!! Należy jej się po tym 6 czy tam 7 latach katorgi!
KOCHAM CIĘ BADASIE!
UsuńWiem to ^^ Ja Ciebie też EjBiSi ♥
Usuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na nowe opowiadanie :) Ps: Zaległosci u Ciebie nadrobie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://love-is-a-bad-habit.blogspot.com/ nowe opowiadanie, nowy blog (może nie taki nowy, przerobiony) i nowi bohaterowie. Zapraszam!
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńEh, błędy to moj znak firmowy, wizytówka i nie wiem co jeszcze :( Dobra, przyznaje się. Mam takie gówno jak dys coś tam i w ogolnie, to jestem na bakier z poprawną polszyczną :( Ale dzięki za uwagę, bardzo sobie to cenie :)
A co do komentarza. To się ciesze, iż to przeczytałaś, haha! No i masz rację. To co powiedział Izzy, to w sumie nie do końca tak było. Powiedział, to co nie chciał powiedziec i tak dalej. Ale wszystko wyjasni się w kolejnym rozdziale :D chyba, bo juz nie pamietam, co tam pisała haha. A tak to co mogę jeszcze napisac? W sumie to nie wiem.
Chyba zanim zaczne publikowac jakies opowiadanie to musze sobie je przeczytać :D
A i czytałam twoją ocenę bloga :D No w sumie to nawet dobrze wypadłaś.
Zarzuciłam ankietą. Wasze głosy mogą być wykorzystane przez mój geniusz zła.
OdpowiedzUsuńDlatego to cale ocenianie jest bez sensu :D
OdpowiedzUsuńU Ciebie tez ta goraco?
OdpowiedzUsuńA u mnie teraz zaczal padac desz i jest juz lepiej. :)
OdpowiedzUsuńNo to masz normalnie sacharę!
OdpowiedzUsuńSIEMA! Mam zaszczyt (dobra, tak naprawdę to chujowa rola, ale kit) zaprosić Cię do przeczytania mojego pierwszego dzieła, w którym NIE występują Gunsi i NIE występują Red Hoci i NIE występuje ktokolwiek kogo ktokolwiek zna. Ważny krok dla mnie, jaki jest efekt, przekonajcie się sami.
OdpowiedzUsuńDoradzam zaopatrzenie w miskę do zwymiotowania, na wszelki wypadek.
Tak, że ZAPRASZAM! :*
O jeny, kochana. Wybacz, ale oczywiscie, ze bede czytała.. Az mi głupio, ze tak zwklema.. dzis postaram sie przeczytać i skomentowac..
OdpowiedzUsuńDziś wieczorem napewno skomentuje :*
OdpowiedzUsuńEh, no na początku, to jeszcze raz przepraszam, że tak zwlekałam. Ale wiesz, po powrócie musiałam ogarnąć wszystkie blogi, zaległosci i tak dalej, a jest tego naprawdę sporo i co dzien w sumie siedzę i czytam jakieś rozdziały, haha. Chociaz wiem, że za Towojego bloga powinnam zabrać się wczesniej. Wybaaaacz mi.
OdpowiedzUsuńNo dobra, co do rozdziału. Hmm.. no tak, pisałysmy kiedys o tych wspomnieniach i tak dalej. I pisałam, ze bym chciała sobie takie coś przeczytac i tak dalej. I teraz to pewnie sobie myślisz, co ja sobie mysle na ten temat. To ja sobie mysle.. mysle.. dobra, napiecie rosnie, haha. Jest jak w teletrunieju, nie wiadomo, co sie stanie (ale mi dzis odwala) no to ja sobie mysle, ze mi się podoba? Ogólnie, to ja lubie takie cofki w czasie i tak dalej, wiec oczywiscie, ze mi sie podoba, haha.
Ale tak, zeby wszystko było jasne, to napisze pare słow o kazdym wspomnienieniu.
A i jeszcze jedno. Taka mała uwaga. Wiesz, ja bym to poukładała chronologicznie. Wydaje mi się, że wtedy byłby wiekszy porzadek. No ale to taka tylko mała uwaga.
I zacznę od końca. Od ostatniego wspomnienia, haha. Oprócz tego, że mnie rowalił uroczy 9 letni Jeffery (ja kiedyspisałam opowiadanie, gdzie miał 3 latka, haha) no to w sumie, to jestem tak lekko zaskoczona, ze Izzy i Marta znaja się własnie od takiego małego dziecka. Można powiedziec, że spedzili ze sobą tak jakby prawie całe dziecinstwo. No rodzice byli przyjaciółmi, to dzieci w sumie też się zaprzyjazniły. Tylko tak się zastanawiam, dlaczego rodzicom zlaeżało na to, aby oni się poznali? Hmm. No i Jeff jako ministrant, haha. Dobra.. jakoś mnie to rozbawia (Axl juz mi bardziej pasuje do tej roli, chociaz nie wiem dlaczeog?) No ministran, który zaglada małym dziewczynką pod sukienkę. Ale coż, jak miał okazję, to dlaczego miałby nie skorzystać, haha. Dobra, widac, że już w tym 9 latku iskrzył się ten erotoman :D
Wspomnienie drugie? To Marta już tam miała Williama, Izzy byl dla niej przyjacielem? Bratem? Taką drobrą duszyczka i nauczycielem? W sumie, to jak to czytalam, to miałam wrażenie, że Izzy tak naprawdę nie mógł przeboleć, że Axl sprzatnął mu ta dziewczynę sprzed nosa. Wiesz, wmawiał sobie, ze to tylko przyjaciółka i tak dalej, ale jak ją pocałował, to jednak uświadomił sobie, ze to nie jest tylko przyjaciółka. W sumie, potem juz gadał, ze szkoda, że nie przyszła do niego z pytaniem o rozdziwiczenie, haha. No ale taaa, nauczyciel to chyba z niego musiał być dobry. Chociaz, najpierw chciał przedstawić tylko teorię. Dobra, ja też nic z niej nie zrozumiałam, bo w sumie nic w niej nie powiedział :D Ale prkatyka mu wyszla juz chyba trochę lepiej. Haha.. no a napeno mu sie podobało. A Marcie chyba też :D
No i mamy wspomnienie pierwsze. Izzy demoralizyje Martę na jej własnie życzenie. W sumie, to ja myslałam, że ją tak Axl zdemoralizował, ale nie.. to była zasługa Stradlina. Chociaz ona chyba sama chciała się zdeomoralizować, bo tego dnia, to Marta wyciagnęła Izzy'ego na wagary, ale on dał jej fajki. I wlasnie tak to wszystko się zaczęło. W sumie, to sie przypomniały mi moje czasy liceum, kiedy było całkiem podobnie, haha.
No i w sumie dziś nam Izzy się nie cieszy, że Marta znów jest w ich towarzystwie. W sumie, po tych wspomnmieniach, to tak widać, ze nawet przeżył z nią fajne chwile. Pewnie zdazl się tam jakieś kłotnie, jak zawsze to jest, ale ógólnie jest dobrze. Podkochiwał się w niej. Był zazdrosny. Cieszył się, kiedy Axl wystawił Martę do wiatru, a tu w sumie ponoeniw wróciło wszystko do normy, a Stradlin chyba nie dokonca potrafi sobie z tym poradzić.
A i mam takiego pomysła. Napisz jakaś taką powazną rozmowę między Martą a Stradlinem o tym wszyskim. Naprawdę, chciałabym bardzo to przeczytać :)
No to się wygadałam.
Hmm.. no wiesz, mam taką wizje, ze w sumie to Marta chce pogadać z Izzy'm, bo jednak są tymi przyjaciółmi, nie? I tak jak odzyskała w Axl swojego faceta, to chce w Stradlinie odzyskac tego przyjaciela. Ale Izzy nie chce z nią rozmawiać, bo własnie.. ty już wiesz, jakie on ma uczucia względem niej. I ona w koncu go zmusza.. no nie wiem. Siedzi z nim w pokoju i mowi mu, ze go nie wypusci, az nie pogadaj i on jej w sumie wyrzuca to wszystko co czuje?
OdpowiedzUsuńNo to się ciesze, że podsunęłam Ci pomysł. haha. Jednak na cos się przydała moja chora wyobraznia.
OdpowiedzUsuńDaw dni, to jeszcze trochę czasu.. :D
OdpowiedzUsuńAh, a ja własnie zaczęłam pisac nowe opowiadanie. Pamiętasz ten mój pomysł na Axla samotnego tatusia?
No to własnie to zaczęłam pisać, haha. W końcu!
OdpowiedzUsuńMi tam moje też nie idzie :( W sumie, to coraz częsciej zastanawiam się nad tym, aby skończyc karierę blogową.
OdpowiedzUsuńWiesz? Czuje się, jakby się wypaliła. Sama nie wiem.. ale czasem jest już mi naprawdę ciężko coś napisać.
OdpowiedzUsuńNie jestem tchórzem. Nie podoba mi się. Zwykłe grafomaństwo.
OdpowiedzUsuńMiło, że w końcu widzę coś, co wyraża opinię, która nie słodzi. Jedna uwaga OD KIEDY, OPOWIADANIA, O MUZYKACH, SĄ CZYMŚ, CO JEST 'UTWOREM LITERACKIM' NIE PORÓWNUJE SIĘ I NIGDY NIE PORÓWNYWAŁAM DO PISARKI. I NIE PORÓWNAM, BO TO JEST ZWYKŁE ZABIJANIE NUDY, POPRZEZ PISANIE.
Usuńzastanów się chwilę zanim coś powiesz :) ale dzięki, przynajmniej ktoś jest szczery i umie opisać co mu się nie podoba, a nie kliknąć, to tak mi się widzi.